Dyrektor jednej ze szkół w Niżnim Nowogrodzie, 380 km na południowy wschód od Moskwy, próbuje zwolnić nauczycielkę historii Jekatierinę Buniczewą.
Władimir Uszakow jest oburzony, że pedagog była nieobecna w pracy w czasie, gdy odsiadywała karę aresztu za przyniesienie na demonstrację kierowanej przez premiera Władimira Putina partii Jedna Rosja transparentu z hasłem "Dość Putina!".
Według dziennika "Kommiersant", który w czwartek opisuję tę historię, Buniczewa została zatrzymana 28 stycznia na placu Lenina, w centrum Niżniego Nowogrodu, gdy podczas prorządowej manifestacji próbowała rozwinąć swój antyputinowski transparent.
Jako powód podano odmowę okazania dokumentów i używanie niecenzuralnej leksyki. Sąd wymierzył jej za to karę pięciu dni aresztu.
Gdy po odbyciu kary stawiła się w szkole, Uszakow, aktywista Jednej Rosji, zaproponował jej, by napisała podanie o rozwiązanie umowy o pracę, gdyż w przeciwnym razie on sam ją zwolni za postawę nielicującą ze statusem pedagoga. Buniczewa odmówiła.
Dyrektor ograniczył się na razie do pozbawienia nauczycielki wychowawstwa jednej z klas, obniżając w ten sposób jej pensję o 5- 6 tys. rubli (142-171 dolarów).
Buniczewa ujawniła, że gdy w 2005 roku rozpoczynała pracę w tej szkole, proponowano jej, by wstąpiła do Jednej Rosji. Propozycję odrzuciła, tłumacząc, że ma inne poglądy polityczne.
Ministerstwo Edukacji i Nauki odmówiło komentarza w tej sprawie, argumentując, że decyzje personalne dotyczące szkół podejmowane są na szczeblu regionalnym.
Za Buniczewą ujął się lokalny oddział opozycyjnej Innej Rosji, który rozpoczął zbiórkę podpisów pod petycją w jej obronie.
Jak podało radio Echo Moskwy, Amnesty International, międzynarodowa organizacja broniąca praw człowieka, uznała nauczycielkę z Niżniego Nowogrodu za więźnia sumienia.
Jerzy Malczyk (PAP)
mal/ mc/