Siergiej Kowalow, legendarny dysydent i obrońca praw człowieka, nie wykluczył w piątek, że za niedawnym brutalnym pobiciem rosyjskiego opozycjonisty Lwa Ponomariowa stoją służby specjalne Rosji.
Za bardziej prawdopodobne Kowalow uznał jednak, że Ponomariowa, współtwórcę stowarzyszenia Memoriał i lidera Ruchu na rzecz Praw Człowieka, pobili rosyjscy faszyści.
Swoją oceną tego dramatycznego zdarzenia dysydent podzielił się w ogłoszonym w tym dniu w Moskwie liście otwartym do prezydenta Dmitrija Miedwiediewa.
"Nikt nie ma wątpliwości, że ta rozprawa ma polityczny charakter. Politycznie motywowana przemoc na każdym kroku, a nawet zabójstwa, niestety, stały się u nas powszedniością" - podkreśla Kowalow.
"Nie będę teraz rozwijał podejrzenia o bezpośrednim udziale państwowych służb specjalnych w tych rozprawach. Chociaż społeczeństwo obywatelskie ma nie tylko prawo, ale i obowiązek rozważać takie podejrzenia" - pisze dysydent.
"W tym liście do pana, panie prezydencie, poprzestanę na znacznie łagodniejszej dla pana władzy wersji - jest całkiem możliwe, że Lwa Ponomariowa pobili faszyzujący bandyci" - konstatuje Kowalow.
"Jeśli to faszyści, to nasuwa się pytanie, za co tak lubią pańską władzę, panie prezydencie?" - pyta dysydent i dodaje: "Czy doprawdy pana to nie martwi? Czy rzeczywiście wracamy - i to stosunkowo szybko - do pamiętnej epoki +społecznie obcych+ i +społecznie bliskich+?".
"Nie będę przytaczał tutaj ewidentnych przykładów cynicznego pobłażania bandytom. Przykładów takich jest wiele, są powszechnie znane, nie warto obciążać nimi krótkiego listu otwartego" - kontynuuje Kowalow.
"Lubią pana właśnie za to pobłażanie bez słów, bez niepotrzebnej szczerości ze stalinowskiej epoki, ale za to z maksymalną jasnością, dostępną okrutnemu, tępemu łajdakowi" - pisze dysydent.
"Pańskiej uroczystej poetyce o wolności, która jest lepsza od zniewolenia, mało kto już wierzy, panie prezydencie. Bardziej przekonujące byłyby czyny, ale z nimi akurat jest odwrotnie" - wskazał Kowalow.
67-letni Ponomariow, jeden z najbardziej znanych obrońców praw człowieka w Rosji, we wtorek wieczorem został napadnięty przez nieznanych sprawców we wschodniej części Moskwy, przed domem, w którym mieszka.
Do pobicia doszło, gdy wracał ze spotkania ze sprawozdawczynią Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy (ZPRE) ds. Jukosu, byłą niemiecką minister sprawiedliwości Sabine Leutheusser- Schnarrenberger (FDP), która przygotowuje raport na temat sytuacji z prawami człowieka w Rosji.
Sprawców nie schwytano.
Jerzy Malczyk (PAP)
mal/ jo/ mc/