Prezydent Inguszetii Junus-Bek Jewkurow, w czerwcu ciężko ranny w zamachu bombowym, w poniedziałek został wypisany ze szpitala w Moskwie.
Przed powrotem do Inguszetii, republiki na rosyjskim Północnym Kaukazie, 45-letni Jewkurow, generał Głównego Zarządu Wywiadu (GRU) Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Rosji, przejdzie jeszcze tygodniową rehabilitację w jednym z podmoskiewskich sanatoriów.
Inguski prezydent wyszedł z Instytutu Chirurgii im. Aleksandra Wiszniewskiego o własnych siłach. Korzystał jedynie z laski.
Jewkurow zapowiedział, że będzie kontynuował dotychczasową politykę, jednak w twardszy sposób. "Polityka pozostanie bez zmian. Będzie jednak twardsza, w tym wobec korupcjonistów" - oświadczył.
Prezydent Inguszetii obiecał też kontynuować walkę z kaukaskimi rebeliantami, którą prowadzi wspólnie z przywódcą ościennej Czeczenii Ramzanem Kadyrowem.
"To oni zorganizowali zamach. Nie zamierzam się mścić, jednak ci spośród rebeliantów, którzy nie złożą broni, zostaną unicestwieni" - ostrzegł.
Do zamachu na Jewkurowa doszło 22 czerwca na autostradzie Kaukaz, w pobliżu Nazrania, największego miasta Inguszetii. Prezydent był w drodze do stolicy Inguszetii - miasta Magas, gdzie znajduje się jego rezydencja. Wypełniony materiałami wybuchowymi samochód osobowy jadący powoli poboczem eksplodował, gdy mijała go prezydencka kolumna.
Jewkurow doznał poważnych obrażeń głowy, klatki piersiowej i organów wewnętrznych, w tym pęknięcia wątroby; stracił dużo krwi. W tym samym dniu samolotem szpitalnym został przetransportowany do Moskwy.
W zamachu zginęli dwaj funkcjonariusze prezydenckiej ochrony, a trzech zostało rannych. Wśród rannych był też młodszy brat prezydenta - 38-letni Uwajs Jewkurow, który dowodzi ochroną.
Materiały wybuchowe znajdowały się w samochodzie Toyota Camry na moskiewskich numerach rejestracyjnych. Tablice zostały skradzione w Moskwie. Samochód-pułapkę zdetonował zamachowiec-samobójca. Eksplozja miała siłę około 70 kilogramów trotylu.
Jerzy Malczyk (PAP)
mal/ ap/