Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

Rosja uważa bojkot olimpiady w Pekinie za "nie do przyjęcia"

0
Podziel się:

(dochodzi stanowisko w sprawie olimpiady)

(dochodzi stanowisko w sprawie olimpiady)

17.3.Moskwa (PAP/AFP,AP) - Bojkot tegorocznej olimpiady w Pekinie jest "nie do przyjęcia" - uznało w poniedziałkowym komunikacie rosyjskie MSZ.

Rosja ocenia "upolitycznienie" sytuacji w Tybecie jako "niedopuszczalne". W komunikacie MSZ zaznacza, że dialog z duchowym przywódcą Tybetańczyków Dalajlamą XIV to wewnętrzna sprawa Chin.

Moskwa z Chinami, swoim kluczowym partnerem handlowym, utrzymuje bliskie stosunki; przywódcy obu krajów spotykają się regularnie. Chiny stały się po rozpadzie ZSRR w 1991 roku głównym odbiorcą rosyjskiego uzbrojenia. W 2001 roku oba kraje podpisały traktat o przyjaźni potwierdzający rosyjskie poparcie dla terytorialnej integralności Chin.

"Rosja wielokrotnie mówiła przy różnych okazjach, że uważa Tybet za integralną część Chin, oceniając, iż uregulowanie stosunków z dalajlamą to wewnętrzna sprawa Chin" - głosi komunikat MSZ.

Rosyjskie MSZ wyraziło też nadzieję, że władze Chińskiej Republiki Ludowej "podejmą wszelkie konieczne kroki, by rozprawić się z bezprawnymi działaniami w Tybecie i zapewnić szybką normalizację sytuacji w tym autonomicznym regionie".

Rosja, w której żyje wielu wyznawców buddyzmu, odrzucała co najmniej trzykrotnie od 1994 roku prośby o wizę dla Dalajlamy XIV. Pozwoliła na jego wizytę w 2004 roku pod warunkiem, że powstrzyma się podczas niej od tematów i spotkań politycznych.

W piątek w stolicy Tybetu Lhasie zginęło co najmniej 80 osób - dane te potwierdziły źródła w kręgu Dalajlamy XIV w Dharamsali, w Indiach, gdzie przebywa tybetański rząd na uchodźstwie. Z kolei tybetański parlament na wygnaniu mówi o kilkuset ofiarach. Liczby te są o wiele wyższe niż liczba 13 zabitych podana oficjalnie przez chińskie władze.

Poza ofiarami śmiertelnym w Lhasie, w niedzielę w historycznej części Tybetu, obecnie w granicach prowincji chińskich, w zamieszkach na tym samym tle zginęło według organizacji praw człowieka co najmniej osiem osób.

Według tych organizacji w niedzielę chińskie siły bezpieczeństwa rozpoczęły ponadto w Lhasie masowe aresztowania.

Tymczasem władze Chin odesłały z Tybetu ponad 10 hongkońskich dziennikarzy, zarzucając im "nielegalne informowanie" o tamtejszych zamieszkach. Podczas gdy dziennikarzy zagranicznych obowiązuje zakaz podróży do Tybetu bez oficjalnej zgody władz w Pekinie, media hongkońskie mogły wjechać do Tybetu na podstawie paszportu Hongkongu. Dzięki temu podczas zamieszek w Lhasie docierał stamtąd strumień wiarygodnych obrazów telewizyjnych.

Na początku ubiegłego tygodnia w 49. rocznicę krwawego stłumienia tybetańskiego powstania przeciwko Chinom i ucieczki dalajlamy w Lhasie rozpoczęły się pokojowe marsze. W kolejnych dniach przerodziły się one w największe od 20 lat antychińskie wystąpienia i zamieszki. Demonstracje przekroczyły granice Tybetańskiego Regionu Autonomicznego i objęły tybetańskie okręgi autonomiczne w chińskich prowincjach na terenach związanych historycznie z Tybetem.

Tybetańczycy domagają się wolności i powrotu dalajlamy do kraju. (PAP)

klm/ ro/ 2612, 2751, 3067, 3386, arch.

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)