Rumuński parlament uchwalił w środę ustawę antykorupcyjną, rezygnując przy tym z zapisów, które wzmacniały immunitet deputowanych oskarżonych o wręczanie lub przyjmowanie łapówek. Przeciw takiemu kształtowi ustawy protestował prezydent Traian Basescu i UE.
W myśl przyjętej w środę ustawy deputowany straci mandat, jeśli rumuński urząd antykorupcyjny ANI stwierdzi nieprawidłowości w jego deklaracji majątkowej lub zabronione przez prawo łączenie stanowisk, prowadzące do konfliktu interesów. Podejrzany poseł będzie mógł tymczasowo zachować mandat tylko pod warunkiem, że w ciągu 45 dni od wysunięcia zarzutów zaskarży orzeczenie ANI do sądu.
W pierwotnym kształcie ustawa przewidywała, że to ANI musi udowodnić w sądzie, że deputowany dopuścił się korupcji. Gdyby urząd nie wszedł na drogę sądową, poseł nie traciłby mandatu i mógłby po prostu zignorować zarzuty stawiane mu przez ANI.
Ustawę w tym kształcie parlament przyjął już w styczniu, ale nie weszła ona w życie przez prezydenckie weto. Basescu i krytycy nowego prawa wskazywali, że osłabia ono kompetencje ANI oraz utrudnia uchylenie immunitetu parlamentarzystom oskarżanym o łapówkarstwo. Sprzeciw wyraziła też UE.
Komisja Europejska monitoruje rumuński wymiar sprawiedliwości i krytykuje powolne postępy Rumunii w zwalczaniu korupcji; m.in. z tego powodu wstrzymane jest przystąpienie kraju do strefy Schengen. W opublikowanym dwa tygodnie temu raporcie KE krytycznie oceniła postępy Rumunii w walce z korupcją i uznała, że kraj ten nie do końca gwarantuje niezawisłość sądów oraz rządy prawa. Jako jedną z koniecznych zmian KE wskazała wdrożenie zasad zmuszających do rezygnacji ministrów, wobec których zapadły wyroki kwestionujące ich uczciwość, a także deputowanych, wobec których wydano wyroki w sprawie konfliktu interesów lub korupcji na wysokim szczeblu.(PAP)
akl/ ro/
13200263 arch.