Przed Sądem Rejonowym w Białymstoku rozpoczął się we wtorek proces obywatela Białorusi Andrieja Żukowca, oskarżonego o oszustwo przy uzyskaniu blisko 700 tys. dolarów kredytów w dwóch bankach w tym kraju.
Żukowiec jest sądzony w Polsce po odmowie wydania go Białorusi. W postępowaniu ekstradycyjnym polski sąd ocenił bowiem, że czeka go tam niesprawiedliwy proces.
To jedna z najdłuższych spraw prowadzonych przez białostocki wymiar sprawiedliwości; trwa już prawie dziesięć lat. Andriej Żukowiec był poszukiwany na Białorusi listem gończym. Gdy w czasie kontroli drogowej w 2001 roku zatrzymano go w Białymstoku, trafił do aresztu i groziła mu ekstradycja.
Przed sądem zajmującym się wnioskiem o wydanie go Białorusi Żukowiec przedstawił jednak dowody na swoje związki z opozycją antyłukaszenkowską, a sąd uznał, że w tej sytuacji wydanie go Białorusi jest prawnie niedopuszczalne.
Białorusini przekazali więc materiały w jego sprawie Prokuraturze Okręgowej w Białymstoku, a ta oskarżyła Żukowca. Sprawa była już w sądzie w 2006 roku, ten jednak ocenił, że polscy śledczy muszą zebrać dodatkowy materiał dowodowy i zwrócił akta do uzupełnienia.
Oskarżony odpowiada z wolnej stopy i broni się przed sądem sam. Na tyle dobrze zna język polski, że nie korzysta też prawie wcale z pomocy tłumacza języka białoruskiego i rosyjskiego. Zgadza się na podawanie danych i pokazywanie wizerunku.
Jego ponowny proces miał rozpocząć się tydzień temu. Wówczas jednak sąd przez wiele godzin zajmował się rozpatrywaniem kolejnych wniosków procesowych oskarżonego, a dotyczących m.in. wyłączenia sędziego czy wszczęcia śledztwa w sprawie fałszerstw, jakie - zdaniem Żukowca - mają miejsce w materiale dowodowym.
Podobnie było we wtorek, bo oskarżony składał wnioski m.in. o wyłączenie oskarżyciela, sędziego (kilka razy) a nawet protokolanta, złożył też wniosek o adwokata z urzędu. Ostatecznie jednak prokurator rozpoczął późnym popołudniem odczytywanie akt oskarżenia, czyli formalnie zaczął się proces. Ma być kontynuowany w piątek.
Andriej Żukowiec do zarzutów od początku się nie przyznaje. Jego zdaniem, oskarżony został na podstawie sfałszowanych materiałów nadesłanych z Białorusi polskim śledczym, podnosi, że wielu dokumentów nie ma w oryginałach, a jedynie w kopiach.
Mówi na sali sądowej o dziesiątkach "fałszerstw" w dokumentach znajdujących się w aktach sprawy. "I nie można powiedzieć, że są to błędy pisarskie" - mówił we wtorek przed sądem.
Wskutek jego zawiadomienia w 2009 roku wszczęte też zostało śledztwo dotyczące błędów w tłumaczeniach dokumentów w aktach procesowych. Tłumaczce prokuratura postawiła nawet zarzuty, ostatecznie jednak umorzyła postępowanie. Sprawa nie jest jednak zamknięta, bo Żukowiec złożył zażalenie.
Nie wiadomo, jak długi będzie proces dotyczący oskarżeń o oszustwo bankowe. Sprawa jest bowiem skomplikowana, dotyczy zdarzeń na Białorusi, tam też są pokrzywdzeni w tej sprawie (choć mają polskiego pełnomocnika) i większość świadków. (PAP)
rof/ itm/ dym/