Administracja USA z napięciem śledziła w czwartek wydarzenia w Egipcie i doniesienia o możliwości ustąpienia prezydenta Mubaraka. Waszyngton i jego sojusznik Izrael obawiają się efektu domina w całym regionie.
"Jest jasne, że jesteśmy świadkami tworzenia się historii" w Egipcie - powiedział w czwartek prezydent Barack Obama, nazywając wydarzenia w tym kraju momentem transformacji. W Egipcie pojawiły się spekulacje, że prezydent Hosni Mubarak ustąpi w czwartek wieczorem.
Obama nie skomentował bezpośrednio doniesień o ewentualnej dymisji Mubaraka. Oświadczył, że bardzo dokładnie śledzi sytuację w Egipcie.
Amerykański prezydent, który przebywa w stanie Michigan, zapewnił, że Stany Zjednoczone zrobią wszystko co w ich mocy, by pomóc w przeprowadzeniu uporządkowanych i autentycznych zmian w Egipcie.
Zdaniem dyrektora CIA Leona Panetty, który wystąpił w czwartek przed komisją Kongresu, ewentualna rezygnacja Mubaraka może mieć wpływ na cały region Bliskiego Wschodu.
"Jest bardzo prawdopodobne, że Mubarak ustąpi dziś wieczorem. Uważnie obserwujemy oczywiście to, co się dzieje w Egipcie, z powodu wpływu tamtejszych wydarzeń na cały region. Mamy nadzieję na uporządkowaną transformację. Stopniowy postęp może mieć pozytywne oddziaływanie na cały region" - oświadczył szef CIA na przesłuchaniu przed Komisją ds. Wywiadu Izby Reprezentantów.
W komentarzach w USA przeważa pogląd, że odejście Mubaraka i tymczasowe przejęcie władzy przez wojsko byłoby optymalnym dla USA scenariuszem rozwoju wypadków w Egipcie.
W mediach amerykańskich codziennie pojawiają się opinie przedstawicieli Izraela wyrażających ogromne zaniepokojenie egipskim kryzysem.
Były izraelski ambasador w Waszyngtonie Dan Gillerman powiedział, że ewentualna rezygnacja Mubaraka wcale nie uspokaja jego kraju.
"Wielkie pytanie teraz brzmi nie tylko: kto rządzi w Egipcie, ale także: co się tam stanie. Jeżeli reżim upadnie, może to być początek wielkich zmian w całym regionie" - powiedział Gillerman w telewizji Fox News.
"Jeżeli armia rzeczywiście przejmie władzę, może to być bardzo dobra wiadomość, bo będzie to miało efekt stabilizujący. Wojsko egipskie jest świeckie, odpowiedzialne i utrzymuje dobre stosunki z USA. Pytanie jednak, jak długo utrzyma władzę" - dodał były ambasador.
USA i Izrael obawiają się rosnących wpływów islamistycznego Bractwa Muzułmańskiego w Egipcie. Jest ono najlepiej zorganizowaną partią.
Na czwartkowych przesłuchaniach przed komisją ds. wywiadu koordynator służb specjalnych James Clapper powiedział jednak, że Bractwo jest obecnie organizacją "głównie świecką" i wyrzekło się użycia przemocy, "zwłaszcza za granicą".
Ekspertka prawicowego Fox News, Kate McFarlane, ostro skrytykowała tę wypowiedź.
"Jestem naprawdę zdumiona. Skąd on ma takie informacje?!" - powiedziała.
Zdaniem większości komentatorów w USA, Bractwo Muzułmańskie, mimo pokojowych deklaracji, nadal dąży do przekształcenia Egiptu w teokrację islamską na podobieństwo Iranu i jego dojście do władzy oznaczałoby katastrofę na Bliskim Wschodzie.
Z Waszyngtonu Tomasz Zalewski (PAP)
tzal/ mc/