Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Sąd: Dyrektor NIK w Rzeszowie nie jest kłamcą lustracyjnym

0
Podziel się:

Rzeszowski sąd okręgowy uznał, że dyrektor rzeszowskiej delegatury
Najwyższej Izby Kontroli, Stanisław S. złożył zgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne. Wyrok nie
jest prawomocny.

Rzeszowski sąd okręgowy uznał, że dyrektor rzeszowskiej delegatury Najwyższej Izby Kontroli, Stanisław S. złożył zgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne. Wyrok nie jest prawomocny.

Prokurator nie odpowiedział na pytanie dotyczące apelacji od wyroku.

W uzasadnieniu orzeczenia sędzia Artur Pelc mówił, że w sprawie jest cały szereg wątpliwości, które należy rozstrzygać na korzyść lustrowanego. Chodzi np. o to, że nie zachowały się żadne pokwitowania, że S. rzekomo przyjął pieniądze od SB, a jedynie mikrofilm. Jednak na jego podstawie biegły nie był w stanie z całą pewnością stwierdzić, że widnieją na nim podpisy lustrowanego.

Ponadto z zebranych dokumentów wynika, że agenci SB kontaktowali się z S., ale on nie umiał utrzymać tego w tajemnicy, w związku z tym zrezygnowano z jego kandydatury na współpracownika. Sędzia podkreślał też, że sam lustrowany oświadczył, że nigdy nie był ani tajnym ani świadomym współpracownikiem SB.

Stanisław S. w rozmowie z PAP powiedział, że jest bardzo zadowolony z takiego orzeczenia, ale nie chce komentować sprawy.

O uznanie S. za kłamcę lustracyjnego wnioskował podczas mowy końcowej w ubiegłym tygodniu prokurator IPN. Ponadto żądał on dla niego 10-letniego zakazu pełnienia funkcji publicznych i startowania w wyborach. Obrońca wnosił o uznanie, że S. złożył prawdziwe oświadczenie lustracyjne.

O kłamstwo lustracyjne szefa delegatury NIK w Rzeszowie oskarżył w czerwcu ub. roku Instytut Pamięci Narodowej w Rzeszowie. Według IPN zebrane w toku weryfikacji oświadczenia lustracyjnego Stanisława S. dowody "dały podstawy do powstania wątpliwości co do jego zgodności z prawdą".

Zdaniem IPN S. był tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa, o pseudonimie "Robin". Miał być wykorzystywany do rozpracowywania opozycjonistów, takich jak Jacek Kuroń czy Adam Michnik. Werbując go, SB miała użyć szantażu obyczajowego. Ponadto S. miał rzekomo przyjąć od SB pieniądze.

S. nie przyznał się do współpracy z SB. W czasach PRL-u związany był ze środowiskiem opozycyjnym, za co m.in. stracił pracę na Uniwersytecie Warszawskim i Śląskim.

Stanisław S. rzeszowską delegaturą NIK kieruje od początku lat 90. W 2005 r. tygodnik "Wprost" napisał, że był tajnym współpracownikiem SB. S. zaprzeczał wtedy tym doniesieniom.(PAP)

api/ pz/ mow/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)