Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

Sąd: nie podawać nazwisk podejrzanych - nawet osób publicznych

0
Podziel się:

Zakaz podawania przez media nazwisk osób
podejrzanych obejmuje także osoby pełniące funkcje publiczne i
działa od chwili wydania przez prokuraturę postanowienia o
postawieniu zarzutu - orzekł we wtorek Sąd Apelacyjny w Warszawie
w cywilnej sprawie Piotra K. przeciw "Pulsowi Biznesu".

Zakaz podawania przez media nazwisk osób podejrzanych obejmuje także osoby pełniące funkcje publiczne i działa od chwili wydania przez prokuraturę postanowienia o postawieniu zarzutu - orzekł we wtorek Sąd Apelacyjny w Warszawie w cywilnej sprawie Piotra K. przeciw "Pulsowi Biznesu".

SA przyznał Piotrowi K. 25 tys. zł zadośćuczynienia od pozwanej przezeń gazety za bezprawne podanie przez nią w 2006 r. pełnego nazwiska tego członka zarządu spółki "Cashflow" jako jednego z podejrzanych o działanie na szkodę spółki "Montochem".

Według SA, Sąd Okręgowy w Warszawie - który w 2008 r. oddalił w całości powództwo K. wobec "PB" z żądaniem 150 tys. zł zadośćuczynienia - wadliwie ustalił, że podanie jego nazwiska nie naruszyło jego dóbr osobistych. SA zmienił tę część wyroku SO, uznając 25 tys. zł za kwotę "odpowiednią do krzywdy".

SA odrzucił argumenty pozwanych, że dziennikarz mógł podać pełne dane K., bo były one już wcześniej ujawniane w mediach i w prospekcie emisyjnym oraz dlatego, że podejrzany był osobą publiczną jako członek władz spółki giełdowej.

W ustnym uzasadnieniu prawomocnego wyroku SA sędzia Ewa Stefańska podkreślała, że prawo prasowe zakazuje mediom podawania danych osobowych osób podejrzanych - niezależnie od tego, czy pełnią one funkcje publiczne. Zarazem sędzia zwróciła uwagę, że przed postawieniem zarzutów K. nie istniał zakaz podawania jego nazwiska.

"Podanie nazwiska w kontekście śledztwa powoduje, że dobre imię danej osoby jest naruszone, gdyż jest ona postrzegana piętnująco" - dodała sędzia. Podkreśliła, że sąd okręgowy miał wątpliwości, czy autor artykułu wiedział o tym, by zarzuty wobec K. zostały mu już przedstawione, czy też tylko zapadła decyzja prokuratury, by mu je postawić. "Ujawnianie danych jest wykluczone już od momentu wydania samego postanowienia prokuratury o przedstawieniu zarzutów" - powiedziała sędzia.

"Nie ma podstaw, by dziennikarz sam decydował o uchyleniu zakazu podawania nazwiska, bo prawo do tego ma tylko prokurator i sąd" - podkreśliła sędzia Stefańska.

Obowiązujące obecnie prawo prasowe pochodzi z lat 80. i jest powszechnie krytykowane jako nie przystające do warunków demokracji, realiów współczesnych mediów oraz do orzecznictwa Trybunału w Strasburgu, który wiele razy stwierdzał, że prawo do krytyki osób publicznych (obejmujące m.in. podawanie danych osobowych) jest szersze niż wobec osób prywatnych. (PAP)

sta/ itm/ jbr/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)