Kilkaset osób uczestniczyło w sobotę w serbskim mieście Topola w pogrzebie ekshumowanych w Szwajcarii szczątków regenta Królestwa Jugosławii księcia Pavle Karadjordjevicia, a także jego żony i syna. Do dynastii Karadjodjeviciów Serbowie nadal są przywiązani.
W pogrzebie udział wzięli prezydent Tomislav Nikolić, serbskie duchowieństwo prawosławne i członkowie rodziny.
"W ten sposób chcemy spłacić wielki historyczny dług wobec rodziny Karadjordjeviciów i księcia Pavle, który był również głową państwa" - powiedział Nikolić.
Okryte serbskimi flagami trumny ze szczątkami księcia Pavle, jego żony i syna przeniesiono do kaplicy cerkwi św. Jerzego na wzgórzu Oplenac w Topoli, 80 km na południe od Belgradu, gdzie znajduje się rodowe mauzoleum. Spoczywają w nim członkowie sześciu pokoleń Karadjodjeviciów.
Sentyment i przywiązanie wielu Serbów do dynastii wywodzi się z faktu, że jej założyciel Jerzy Czarny (1768-1817) stanął na czele powstania przeciwko Turkom w 1804 roku, w wyniku którego Serbia zrzuciła z siebie kilkaset lat tureckiego jarzma.
Książę Pavle był regentem w latach 1934-1941, po zabójstwie jego stryjecznego brata Aleksandra I. Próbował prowadzić politykę neutralności, choć był zwolennikiem porozumienia z Niemcami. Po zamachu stanu z marca 1941 roku udał się na emigrację; jej część spędził w Kenii w domowym areszcie nałożonym przez Brytyjczyków.
Po wojnie komunistyczna władza, która obaliła jugosłowiańską monarchię, ogłosiła księcia Pavle zdrajcą, jego majątek skonfiskowano, a on sam pozostał na wygnaniu. Zmarł w Paryżu w 1976 roku, a został pochowany w Szwajcarii.
Rodzinie Karadjordjeviciów pozwolono na powrót do Serbii w połowie lat 90. za rządów Slobodana Miloszevicia. (PAP)
klm/ ap/
12373295