Okręgowa Rada Lekarska w Katowicach nie może określić w woj. śląskim skali protestu lekarzy przeciw zapisom dotyczącym kar w umowach z NFZ na wypisywanie recept refundowanych. Jak dotąd tylko kilka aptek zgłosiło w Śląskiej Izbie Aptekarskiej, że mają problemy z receptami.
Prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Katowicach dr Jacek Kozakiewicz powiedział PAP w poniedziałek, że nie można określić zasięgu protestu, ponieważ jest on prowadzony w różnych formach, np. poprzez wydawanie recept z pieczątką "refundacja do decyzji NFZ" bądź przez wykorzystywanie przez lekarzy druków recept przygotowanych przez NRL.
Z zebranych po południu przez Śląską Radę Lekarską danych, wynika, że w ciągu ostatnich kilku dni ponad 150 lekarzy odebrało bloczki liczące po min. 50 druków recept, a część z nich drukuje recepty ze strony internetowej.
Prezes Śląskiej Izby Aptekarskiej Piotr Brukiewicz powiedział, że do izby wpłynęło z aptek zaledwie kilka maili w sprawie problemów związanych z ewentualną utratą refundacji na lek. Dodał, że na obecną chwilę skala tego protestu nie jest duża.
Skalę protestu zmierza poznać Śląski Oddział Narodowego Funduszu Zdrowia. W piątek na swojej stronie internetowej zamieścił "komunikat dla aptek i punktów aptecznych w sprawie protestu lekarzy". NFZ poprosił o "przekazywanie informacji każdego dnia na temat liczby recept zrealizowanych w aptece, a wystawionych w ramach akcji protestu, z informacjami dotyczącymi świadczeniodawców wystawiających recepty".
W poniedziałek Śląska Izba Aptekarska odpisała, że "będzie rekomendować swoim członkom pozostawienie tego komunikatu bez biegu". "Uznajemy takie postępowanie za nieetyczne w stosunku do naszych koleżanek i kolegów wykonujących inny zawód medyczny" - czytamy w piśmie zamieszczonym na stronie internetowej izby.(PAP)
ktp/ bos/ mow/