Jeden górnik zginął, a drugi został ciężko ranny w środę podczas drążenia podziemnego przekopu w kopalni "Sośnica-Makoszowy" w Gliwicach. Prawdopodobnie pracownicy nawiercili skałę w miejscu, gdzie znajdował się materiał wybuchowy używany do robót strzałowych. Doszło do eksplozji.
"W wyniku detonacji poszkodowani zostali rażeni odłamkami skalnymi" - powiedział PAP dyspozytor Wyższego Urzędu Górniczego (WUG) w Katowicach, Stanisław Ciszewski.
Do wypadku doszło 950 metrów pod ziemią w kopalni "Sośnica" w Gliwicach, tworzącej obecnie jeden zakład z zabrzańską kopalnią "Makoszowy". Kopalnia należy do Kompanii Węglowej. Według jej rzecznika, Zbigniewa Madeja, poszkodowani to pracownicy Przedsiębiorstwa Robót Górniczych w Gliwicach, świadczącego usługi na rzecz kopalni.
Wykonywany przez górników przekop miał już ok. 107 metrów. Jego drążenie odbywało się za pomocą robót strzałowych. Robotnicy nawiercali w skale otwory, do których następnie wkładano materiał wybuchowy. Za najbardziej prawdopodobną przyczynę wypadku eksperci uważają nawiercenie skały w miejscu, gdzie już wcześniej umieszczono dynamit, który z jakichś przyczyn nie eksplodował. Detonacja nastąpiła dopiero, gdy go nawiercono.
Przyczyny i okoliczności wypadku bada Okręgowy Urząd Górniczy w Gliwicach przy współudziale przedstawicieli Wyższego Urzędu Górniczego w Katowicach.
To drugi śmiertelny wypadek w kopalniach Kompanii Węglowej, do którego doszło w środę. Przed południem w kopalni "Knurów" w Knurowie zginął porażony prądem 47-letni elektromonter. Do wypadku doszło na powierzchni, mężczyzna pracował przy konserwacji oświetlenia w rozdzielni głównej kopalni.
Łącznie z górnikiem z kopalni "Sośnica" w tym roku w kopalniach węgla kamiennego zginęło już dziewięciu górników, a w całym polskim górnictwie - dwunastu. (PAP)
mab/ itm/