Związkowcy z kopalni Mysłowice-Wesoła zorganizowali zbiórkę pieniędzy dla rodzin górników z tego zakładu, którzy zginęli lub zostali ranni w marcowej katastrofie drogowej na Żywiecczyźnie. Zebrano 10 tys. zł m.in. na paczki z okazji Dnia Dziecka.
We wtorek - dwa miesiące po wypadku - zebrane pieniądze przekazano szefowi Katowickiego Holdingu Węglowego (KHW), do którego należy mysłowicka kopalnia. Środki - w uzgodnieniu z organizacjami społecznymi - trafią do rodzin za pośrednictwem kopalni, utrzymującej stały kontakt z poszkodowanymi.
"Ponieważ zbliża się Dzień Dziecka, zebrane środki mogą być w części przeznaczone m.in. na zakup paczek dla dzieci ofiar i poszkodowanych w wypadku" - poinformował zastępca dyrektora ds. ekonomiczno-handlowych kopalni Adam Hochuł.
Wicedyrektor oraz prezes KHW Roman Łój podkreślali, że ważna jest każda przekazana na rzecz poszkodowanych rodzin złotówka - "gest serca, pamięci i solidarności".
Do wypadku doszło 28 marca późnym wieczorem w Przybędzy na Żywiecczyźnie. Mikrobus, wiozący wracających z pracy górników z kopalni Mysłowice-Wesoła, uderzył w naczepę jadącego z naprzeciwka samochodu ciężarowego, która znalazła się na jego pasie ruchu. Zginęło siedmiu górników oraz kierowca wiozącego ich busa. Dziesięciu rannych trafiło do szpitali.
Poszkodowani pracownicy i ich rodziny zostali otoczeni opieką pracodawcy. Do akcji pomocy włączyli się ich koledzy z tej i innych kopalń oraz organizacje społeczne. Wdowom i rannym górnikom wypłacono zapomogi. Przedstawiciele kopalni odwiedzali poszkodowanych i ich rodziny w domach i szpitalach. Wyznaczeni zostali opiekunowie, pomagający konkretnym osobom. Dwukrotnie w kopalniach KHW przeprowadzono akcję krwiodawstwa.
Kopalnia pomogła także w transporcie ciał, organizacji pogrzebów oraz załatwianiu formalności, m.in. związanych z rozliczeniami i wypłatą odszkodowań. Chorym przekazano paczki, kopalnia uczestniczyła też w organizowaniu leczenia i pomocy psychologów. Dzieci z poszkodowanych rodzin mogą skorzystać z zakładowych kolonii.
O nieumyślne spowodowanie katastrofy drogowej w Przybędzy podejrzany jest kierowca ciężarówki - 44-letni Janusz S., który podczas przesłuchania w prokuraturze nie przyznał się do winy. Biegli ocenili wstępnie, że do wypadku doszło z powodu złego stanu technicznego naczepy oraz nadmiernej prędkości ciężarówki, która ją ciągnęła. Naczepa nie posiadała homologacji i nie należała do zestawu, który ją ciągnął. Wskutek niesprawności technicznej utraciła stabilność i przemieściła się na prawy pas, którym jechał mikrobus. Kierowca ciężarówki jechał także zbyt szybko - 100 km na godzinę. Grozi mu do 8 lat więzienia.(PAP)
mab/ abr/