Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Śledztwo ws. Kownackiego - przedłużone do listopada

0
Podziel się:

Do 28 listopada warszawska prokuratura przedłużyła śledztwo wobec b. szefa
Kancelarii Prezydenta RP Piotra Kownackiego, podejrzanego o ujawnienie mediom poufnego raportu ABW
o incydencie w Gruzji z 2008 r., gdy w obecności Lecha Kaczyńskiego padły strzały.

Do 28 listopada warszawska prokuratura przedłużyła śledztwo wobec b. szefa Kancelarii Prezydenta RP Piotra Kownackiego, podejrzanego o ujawnienie mediom poufnego raportu ABW o incydencie w Gruzji z 2008 r., gdy w obecności Lecha Kaczyńskiego padły strzały.

Informując we wtorek PAP o przedłużeniu śledztwa, prok. Dariusz Ślepokura nie ujawnił szczegółów. Dodał, że w listopadzie powinna zapaść decyzja końcowa w całej sprawie.

Prokuratura może umorzyć sprawę; może też wysłać do sądu akt oskarżenia wobec b. ministra - o takiej możliwości jako najbardziej prawdopodobnej media informowały w lipcu br.

Zarzuty - za które grozi do 3 lat więzienia - postawiono Kownackiemu w listopadzie 2009 r. On sam mówił wtedy, że nie czuje się winny, a "próbę obarczenia odpowiedzialnością za ujawnienie poufnej informacji traktuje jako polityczną prowokację".

Poufny raport ABW w sprawie incydentu z oddaniem strzałów podczas podróży prezydenta Kaczyńskiego do Gruzji w listopadzie 2008 r. ujawnił "Dziennik". Gazeta pisała, że za najbardziej prawdopodobną wersję uznano w dokumencie, iż "sytuacja mogła być wykreowana przez stronę gruzińską".

Oddane w powietrze strzały nie wyrządziły nikomu krzywdy, ale według ustaleń Biuro Ochrony Rządu nie znało szczegółu wyjazdu na granicę, a w chwili gdy padły strzały Lech Kaczyński - przebywający razem z prezydentem Gruzji Micheilem Saakaszwilim - nie miał właściwej obstawy. Po incydencie, który według rządowego Kolegium ds. Służb Specjalnych nie miał charakteru zamachu na prezydentów obu państw - odwołano szefa ochrony prezydenta.

W dokumencie ABW pisano, że Gruzini nie zadbali o bezpieczeństwo polskiego prezydenta, a nawet mogli wykreować całą sytuację, by winą obciążyć wspierających Osetię Rosjan. Sam Lech Kaczyński sugerował, że strzały oddali Rosjanie z pobliskiego posterunku. Szef rosyjskiego MSZ Siergiej Ławrow uznał zdarzenie za gruzińską prowokację. Dzień po powstaniu raportu Osetyjczycy przyznali, że strzelali w powietrze, aby zatrzymać kolumnę samochodów z Gruzji.

Raport miał kilkanaście ponumerowanych kopii (jedna była dla Kancelarii Prezydenta), każda była opatrzona szczególnym znakiem. Jedna z nich znalazła się na stronach internetowych "Dziennika Polska Europa Świat". Prokuratura Okręgowa w Warszawie z doniesienia ABW wszczęła śledztwo. Kownacki oceniał, że informacje o ujawnieniu tajemnic dziennikarzom miały odwrócić uwagę od meritum sprawy, za które uważał to, że raport ABW był "wątpliwej jakości". Mówił też, że wiązanie go ze sprawą może być też elementem zemsty za opublikowanie w tamtym czasie przez BBN raportu zarzucającego rządowi nieudolność w staraniach o uwolnienie porwanego, a później zabitego w Pakistanie Polaka Piotra Stańczaka.

Media podawały, że ABW rozpracowywała Kownackiego, "angażując spore środki operacyjne", ustalając m.in. billingi rozmów i miejsca logowania telefonów do przekaźników telefonii komórkowej, badano też księgi wejść i wyjść z Kancelarii Prezydenta. Ustalono, że Kownacki przeglądał raport w swoim biurze w Kancelarii Prezydenta i że kontaktował się z dziennikarzami. Prokuratura zrezygnowała zaś z przesłuchania prezydenta Kaczyńskiego, po trzykrotnym wystosowaniu pism w tej sprawie do Kancelarii Prezydenta.(PAP)

sta/ wkr/ mow/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)