Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Sprawa śląskiej mafii paliwowej - jednak w sądzie w Katowicach

0
Podziel się:

To katowicki sąd okręgowy poprowadzi proces
tzw. śląskiej mafii paliwowej. Sąd Najwyższy nie uwzględnił
wniosku katowickich sędziów, którzy uważali, że sprawa powinna się
toczyć gdzie indziej.

To katowicki sąd okręgowy poprowadzi proces tzw. śląskiej mafii paliwowej. Sąd Najwyższy nie uwzględnił wniosku katowickich sędziów, którzy uważali, że sprawa powinna się toczyć gdzie indziej.

Za kilka tygodni minie rok od czasu, kiedy prokuratura sporządziła akt oskarżenia w tej sprawie, ciągle jednak nie wiadomo, kiedy proces się rozpocznie.

"Po decyzji Sądu Najwyższego sprawa czeka teraz na wyznaczenie terminu" - powiedziała w poniedziałek PAP rzeczniczka katowickiego sądu Hanna Szydziak.

Katowicki sąd nie chciał prowadzić procesu, powołując się na fakt, że jednym z oskarżonych jest związany niegdyś z Samoobroną adwokat Andrzej D. Sędziowie argumentowali, że mecenas D. występował w wielu sprawach, które toczyły się przed katowickim sądem. Dodatkowo matka D. przez wiele lat była ławnikiem. Prowadzenie w tym miejscu procesu mogłoby rodzić wątpliwości co do bezstronności - uważali katowiccy sędziowie. Sąd Najwyższy nie podzielił tych argumentów.

Śledztwo w sprawie śląskiej afery paliwowej to jedna z największych tego typu spraw w Polsce. W ciągu sześciu lat oskarżeni mieli oszukać Skarb Państwa na prawie 500 mln zł.

Prokuratorskie postępowanie zostało zamknięte w kwietniu ubiegłego roku, oskarżono wówczas 21 osób. Od tego czasu akta kilkakrotnie wędrowały między katowickimi sądami, na co wpływ miały zmieniające się przepisy. Ostatecznie sąd rejonowy zwrócił się o przekazanie sprawy okręgowemu, powołując się na zawiły charakter sprawy. Pod koniec ubiegłego roku sąd okręgowy wysłał pismo i akta do Sądu Najwyższego. Decyzja SN ostatecznie rozstrzyga kwestię wyznaczenia miejsca procesu.

Jak przed kilkoma tygodniami oceniał obrońca głównego oskarżonego mec. Janusz Zaleski, są niewielkie szanse na to, by proces ruszył jeszcze przed wakacjami. Sędzia referent będzie się musiał najpierw zapoznać z setkami tomów akt.

Obrońcy oskarżonych wielokrotnie krytykowali niemoc wymiaru sprawiedliwości, która nie pozwala od wielu miesięcy rozpocząć procesu. Główny oskarżony Henryk M., zwany śląskim "baronem" paliwowym, jest w areszcie od ponad czterech lat. Jego obrońca zaskarżył w Strasburgu przewlekłość postępowania.

Mec. Zaleski podkreślał, że jego klient przyznaje się do zarzutów i to dzięki jego wyjaśnieniom prokuratura poczyniła w śledztwie wiele ustaleń. W ocenie obrony, niezrozumiałe jest, że materiał dowodowy jest zgromadzony, a mimo to Henryk M. ciągle jest aresztowany.

Obrońcy oskarżonych wielokrotnie zwracali uwagę na - jak mówili - rażącą bezczynność merytoryczną wymiaru sprawiedliwości. Argumentowali, że sprawy formalne, leżące po stronie sądu, nie mogą być podstawą pozbawienia wolności na tak długi okres.

W ubiegłym tygodniu Sąd Apelacyjny w Katowicach po raz kolejny przedłużył Henrykowi M. areszt, zastrzegając, że śląski "baron" paliwowy wyjdzie na wolność, jeśli wpłaci 2,5 mln zł kaucji. Adwokat uważa tę kwotę za nierealną. Jak podkreśla, majątek jego klienta został zajęty w postępowaniu. Zapowiada zaskarżenie decyzji.

Sprawa Henryka M. i kierowanej przez niego, według aktu oskarżenia, zorganizowanej grupy przestępczej - należy do największych spraw paliwowych w Polsce. Grupa stworzyła mechanizm nielegalnego obrotu paliwami oraz fikcyjnego obrotu nimi i fałszowania faktur. Jej członkom zarzucono też wyłudzenia podatkowe i pranie brudnych pieniędzy.

Oskarżonym w tej sprawie - m.in. o pranie brudnych pieniędzy i powoływanie się na wpływy w instytucjach państwowych - jest też detektyw Krzysztof Rutkowski, który w maju ubiegłego roku opuścił areszt po 10 miesiącach za poręczeniem majątkowym 80 tys. zł; potem kwota ta wzrosła do 300 tys. zł. Detektyw miał m.in. uczestniczyć w praniu pieniędzy, polecając pracownikom swego biura wystawienie faktur na 2,5 mln zł za fikcyjne usługi na rzecz firmy Henryka M. Nie przyznaje się do stawianych mu zarzutów; grozi mu, podobnie jak wielu innym oskarżonym, 15 lat więzienia. (PAP)

kon/ bno/ mag/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)