Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Stoczniowa "Solidarność" apeluje o pomoc w walce o prawa pracownicze

0
Podziel się:

Związkowcy ze stoczni w Gdańsku zwrócą się do struktur "Solidarności" i OPZZ
o wsparcie w walce z łamaniem praw pracowniczych. Jest to reakcja na postawienie w poniedziałek
zarzutów czynnej napaści na policjantów trzem działaczom ze stoczni.

Związkowcy ze stoczni w Gdańsku zwrócą się do struktur "Solidarności" i OPZZ o wsparcie w walce z łamaniem praw pracowniczych. Jest to reakcja na postawienie w poniedziałek zarzutów czynnej napaści na policjantów trzem działaczom ze stoczni.

W czasie demonstracji stoczniowców w stolicy w kwietniu ub. roku doszło do starć z policją. Poszkodowanych zostało ponad 25 osób, w tym pięciu funkcjonariuszy.

Podczas konferencji prasowej we wtorek wiceprzewodniczący Komisji Międzyzakładowej NSZZ "Solidarność" Stoczni Gdańsk Karol Guzikiewicz, któremu postawiono zarzuty (zgodził się na podanie nazwiska - PAP), powiedział, że "stoczniowa +S+ nie da się zastraszyć i jeszcze bardziej będzie walczyć o miejsca pracy i przeciwstawiać się liberalnym rządom".

Stoczniowcy nie wykluczają, że ponownie zorganizują manifestację.

Guzikiewicz przyznał, iż źle się stało, że doszło do starć z policją, bo "policjant to też człowiek, któremu nie powinna się stać krzywda". Tłumaczył, że to "nerwy, bo jeżeli ktoś jest polewany, traci przytomność, to człowiek chce oddać". Przypomniał, że "za tę nerwowość przeprosił policjantów".

Zbigniew Stefański, drugi ze związkowców, któremu prokuratura postawiła zarzuty (także zgodził się na podanie nazwiska - PAP) uważa, że sam został poszkodowany. "Ja nie byłem agresorem, to była prowokacja policji, najpierw nam ubliżali, potem polali gazem pieprzowym i ja straciłem przytomność w tym momencie. To jest totalna kpina" - opowiadał.

Obecny na konferencji poseł PiS Andrzej Jaworski, były prezes Stoczni Gdańsk SA, powiedział dziennikarzom, że "postawienie zarzutów związkowcom ma podłoże polityczne lub jest jakąś pomyłką".

Powiedział, że obserwował manifestację, fotografował jej przebieg i jest pewny, że Guzikiewicz i Stefański nie brali bezpośredniego udziału w żadnym ataku na policjantów. "Wprost przeciwnie, Guzikiewicz uspokajał atmosferę i dzięki niemu nie doszło do większej zadymy, a Stefański był na tyłach i miał inne zadania" - dodał.

Przewodniczący Zarządu Regionu Gdańskiego "Solidarności" Krzysztof Dośla powiedział, że jest zaskoczony, iż zarzuty zostały postawione po prawie roku. Jego zdaniem, "można to potraktować jako próbę zastraszenia działaczy związkowych". W jego ocenie, "zarzuty wydają się irracjonalne".

Jak szef regionu zadeklarował wsparcie i pomoc prawną osobom, którym postawiono zarzuty.

W poniedziałek warszawska prokuratura postawiła zarzuty czynnej napaści na policjantów wobec trzech osób. Rzecznik warszawskiej prokuratury okręgowej Mateusz Martyniuk poinformował PAP, że zarzuty usłyszeli Karol Guzikiewicz i Zbigniew Stefański. Trzeci podejrzany - Robert P.- na wezwanie nie pojawił się w prokuraturze.

Każdemu z nich za czynną napaść na policjanta grozi do 10 lat pozbawienia wolności.

Jak wyjaśnił Martyniuk, według prokuratorów trójka podejrzanych działała "wspólnie i w porozumieniu" również z innymi uczestnikami manifestacji, których prokuratorom nie udało się ustalić. Rzecznik wyjaśnił, że podejrzani posługiwali się niebezpiecznymi narzędziami, m.in. petardami, kamieniami, drzewcami od flag i transparentów.

W obronie związkowca wystąpił w poniedziałek Jacek Kurski, eurodeputowany i szef pomorskiego PiS. W oświadczeniu przysłanym PAP napisał m.in., że "pomorskie Prawo i Sprawiedliwość stanowczo protestuje, by w wolnej Polsce szykanować tak zasłużonych w walce o wolność i demokrację ludzi".

29 kwietnia ub.r. kilkuset związkowców protestowało przed Pałacem Kultury i Nauki w obronie Stoczni Gdańsk i swoich miejsc pracy. W tym czasie w PKiN odbywał się kongres Europejskiej Partii Ludowej. Stoczniowcy rzucali petardy, palili opony, spalili również kukłę przedstawiającą premiera Donalda Tuska.

Podczas manifestacji doszło do starć demonstrantów z policją. Funkcjonariusze użyli pałek i gazu pieprzowego. W wyniku starć poszkodowanych zostało ponad 25 osób, w tym pięciu policjantów. Według stoczniowców, interwencja policji była brutalna.

Tuż po zajściach powołana przez komendanta głównego policji komisja do zbadania przebiegu demonstracji orzekła, że działania funkcjonariuszy podczas demonstracji stoczniowców były zgodne z prawem, a użyte środki adekwatne do zagrożeń i zachowań osób, które łamały prawo. (PAP)

bls/ wkr/ gma/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)