*W całodobowym strajku ma wziąć udział około 250 tysięcy Irlandczyków. Protestują przeciwko rządowym planom redukcji zarobków w ramach zmniejszania deficytu budżetowego. *
Dysponujący zaledwie nieznaczną większością parlamentarną premier Brian Cohen zamierza przeforsować w głosowaniu nad budżetem 9 grudnia oszczędności w łącznej kwocie 4 mld euro, czemu sprzeciwiają się związkowcy i część członków koalicji rządowej.
Według Cohena, cięcia wydatków są niezbędne dla ustabilizowania deficytu budżetowego na poziomie 12 proc. produktu krajowego brutto, zanim będzie można rozpocząć zmniejszanie go ku wymaganemu dla państw strefy euro poziomowi 3 proc. PKB. Bruksela postuluje, by Irlandia od roku 2004 mieściła się w tym limicie.
W trakcie 24-godzinnego strajku większość instytucji użytku publicznego pozostanie zamknięta, zaś służby ratownicze będą pracować w rotacyjnej obsadzie szkieletowej.
_ Nikt nie chce strajku służb publicznych. Międzynarodowa reputacja Irlandii tego nie potrzebuje. Doszło do tego, gdyż rząd odmawia poważnego rozpatrzenia alternatyw dla dalszych redukcji płac pracowników służb publicznych _ - deklaruje umieszczone we wtorkowych irlandzkich dziennikach płatne ogłoszenie grupy ponad 10 związków zawodowych.
Chcą one, by reforma finansów publicznych został spowolniona i zakończyła się dopiero w 2017 roku. Ponadto domagają się, by zamiast obniżać wydatki rząd zwiększył obciążenia podatkowe osób najlepiej zarabiających.
Jako pierwsi strajk rozpoczęli strażacy, do których dołączyli funkcjonariusze straży więziennej, pielęgniarki, nauczyciele i inne grupy zawodowe. Rządowe plany przewidują zmniejszenie funduszu wynagrodzeń w sektorze publicznym o 1,3 mld euro.
