Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Strażacy rozpoczęli dogaszanie pożaru w centrum handlowym M1 w Zabrzu

0
Podziel się:

Ponad 40 jednostek straży pożarnej z Zabrza
i okolicznych miast skierowano w nocy z czwartku na piątek do
gaszenia pożaru w zabrzańskim centrum handlowym M1. Pożar został
opanowany po kilku godzinach. Nad ranem strażacy rozpoczęli jego
dogaszanie.

Ponad 40 jednostek straży pożarnej z Zabrza i okolicznych miast skierowano w nocy z czwartku na piątek do gaszenia pożaru w zabrzańskim centrum handlowym M1. Pożar został opanowany po kilku godzinach. Nad ranem strażacy rozpoczęli jego dogaszanie.

Według informacji rzecznika śląskiej straży pożarnej - starszego brygadiera Jarosława Wojtasika, ogień zniszczył ok. 20 proc. powierzchni obiektu. Najprawdopodobniej nikomu nic się nie stało. Zdaniem administracji M1, wieczorem - gdy wybuchł pożar - w centrum handlowym nikt planowo nie przebywał.

Zgłoszenie o pożarze w części kompleksu o całkowitej powierzchni 54 tys. m kw. napłynęło do zabrzańskiej komendy straży pożarnej w piątek po północy. Do akcji wezwano posiłki z kilkunastu okolicznych miast. Strażacy opanowali ogień ok. godz. 4.30, po 6. rano świeże zastępy ich zmienników rozpoczęły dogaszanie wewnątrz obiektu.

Pożar objął łącznie powierzchnię ok. 10-12 tys. m kw. - w północnej części centrum M1 zajmowanej m.in. przez dwa duże sklepy budowlano-wyposażeniowe. W sklepach i na ich zapleczach znajdowały się m.in. materiały i produkty łatwopalne - sztuczne choinki, farby, lakiery czy fajerwerki.

"Gdy obejmował je ogień, niektóre wybuchały. Płomienie sięgały momentami na kilkanaście metrów. Panowały wysoka temperatura i silne zadymienie. Strażacy od początku akcji musieli pracować w maskach i aparatach ochrony dróg oddechowych. Dodatkowo wiatr od początku spychał ogień na resztę centrum handlowego" - mówił Wojtasik.

Początkowo strażacy skoncentrowali się więc na obronie nieobjętej pożarem części obiektu. Potem rozpoczęli natarcie na główne źródła ognia. Panujące warunki uniemożliwiały prowadzenie akcji inaczej, niż poprzez podawanie wody od góry, za pomocą wysięgników.

Strażacy korzystali przy tym z istniejących hydrantów, podczas głównego natarcia używali też wody dowożonej samochodami. Już po kilkudziesięciu minutach pożaru, dach większej części płonącego fragmentu kompleksu zawalił się, a ściany pochyliły do środka.

Decyzję o wejściu do płonącej części obiektu do rana uniemożliwiały pojawiające się tam nowe zarzewia ognia. Dopiero, gdy sytuację zdołano uspokoić z zewnątrz, do akcji przystąpiły m.in. świeże zastępy kadetów z centralnej szkoły PSP w Częstochowie, którzy rozpoczęli podawanie kilku nowych prądów wody poprzez drzwi.

Wojtasik nie potrafił jeszcze w piątek rano oszacować, jak długo zajmie dogaszanie ognia - czy kilka czy kilkanaście godzin. Podkreślał też, że nie sposób na razie mówić o możliwych przyczynach pożaru czy prawdopodobnych stratach. (PAP)

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)