W nocy z poniedziałku na wtorek w stolicy Sudanu Południowego, Dżubie, ponownie rozgorzały walki. Od niedzieli w starciach między rywalizującymi frakcjami armii południowosudańskiej zginęło co najmniej 66 żołnierzy - podały we wtorek źródła medyczne.
Lekarz z miejskiego szpitala powiedział na antenie radia kierowanego przez ONZ, że siedmiu żołnierzy zmarło w czasie hospitalizacji z powodu utraty krwi, a 59 w walkach.
Wcześniej informowano o co najmniej 26 zabitych i 140 rannych; nie sprecyzowano, czy chodziło o wojskowych czy o cywilów.
We wtorek intensywne starcia trwają w wielu dzielnicach stolicy najmłodszego państwa świata. W całym mieście widać wzmocnioną obecność sił bezpieczeństwa, zwłaszcza w okolicach ministerstw i na drogach prowadzących do siedziby prezydenta.
Zamknięte są wszystkie sklepy. Opuszczone ulice Dżuby są patrolowane przez wojskowe pojazdy; mieszkańcy zabarykadowali się w domach.
Dzień wcześniej prezydent Salva Kiir ogłosił, że udaremnił zamach stanu przygotowywany przez jego byłego wiceprezydenta Rieka Machara; Machar to rywal polityczny Kiira, zdymisjonowany przez niego w lipcu.
W poniedziałek prezydent wprowadził w Dżubie godzinę policyjną, która ma obowiązywać każdej nocy od godziny 18 do godz. 6 rano.
We wtorkowym komunikacie ONZ napisano, że w dwóch ośrodkach organizacji w Dżubie znalazło schronienie ok. 10 tys. ludzi.
Przedstawicielka oenzetowskiej misji w Sudanie Południowym (UNMISS) Hilde Johnson zaapelowała do walczących w Dżubie stron o unikanie wszelkiej przemocy na podstawie przynależności do rywalizujących grup. "Jest niezwykle ważne, by przemoc nie przybrała postaci starć etnicznych" - głosi oświadczenie misji. Cytowana w nim Hilde Johnson podkreśliła, że "jedność mieszkańców Sudanu Południowego jest obecnie bardziej niezbędna niż kiedykolwiek". (PAP)
ksaj/ ro/
15311185 15312786 15312955 15313070 arch.