Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Świadek: prokuratorzy nie zabezpieczyli miejsca śmierci górników "Wujka"

0
Podziel się:

Wojskowi prokuratorzy nie zabezpieczyli w
grudniu 1981 r. miejsca w kopalni "Wujek", gdzie ZOMO zastrzeliło
9 górników - zeznał Ryszard W., świadek w procesie b. prokuratorów
wojskowych, oskarżonych o tuszowanie w latach 80. śledztwa w
sprawie pacyfikacji "Wujka", tak by milicjanci uniknęli
odpowiedzialności.

Wojskowi prokuratorzy nie zabezpieczyli w grudniu 1981 r. miejsca w kopalni "Wujek", gdzie ZOMO zastrzeliło 9 górników - zeznał Ryszard W., świadek w procesie b. prokuratorów wojskowych, oskarżonych o tuszowanie w latach 80. śledztwa w sprawie pacyfikacji "Wujka", tak by milicjanci uniknęli odpowiedzialności.

Przed Wojskowym Sądem Okręgowym w Warszawie powoli dobiega końca trwający od kwietnia 2006 r. proces Witolda K. i Janusza B., którym grozi do 3 lat więzienia. Nie przyznają się do winy.

W poniedziałek świadek Ryszard W., emerytowany pracownik kopalni "Wujek", powiedział, że dzień po tragedii, rankiem 17 grudnia 1981 r., oprowadzał po terenie walk prok. Janusza B. Wcześniej świadek dostał od przełożonych polecenie, by zlikwidować barykady i inne pozostałości walk. "Prokurator nie zakazywał nam sprzątać terenu i nie wydawał żadnych poleceń" - dodał Ryszard W.

Przy terenie kotłowni, gdzie padli zabici górnicy, świadek wręczył oficerowi kilka łusek po ostrej amunicji, które tam znalazł. "Było ich mnóstwo; nikt nie kazał tego zabezpieczać; ludzie zabierali je na pamiątkę" - dodał świadek. Przyznał, że sam wziął kilka; po 1990 r. oddał je specjalnej komisji badającej zbrodnię w "Wujku".

Ryszard W., który jako jedyny z kierownictwa kopalni należał do NSZZ "Solidarność", odmówił podpisania sporządzonego przez prok. B. protokołu wizji lokalnej, bo "prokurator się nią nie interesował". "Trudno mi go rozpoznać po tylu latach; zaczynam mieć wątpliwości" - powiedział świadek, pytany przez sąd, czy poznaje B. na ławie oskarżonych.

Świadek zeznał też, że 16 grudnia w kopalni pokazywał innemu wojskowemu zwłoki zabitych. "Tu przeszła seria" - cytował słowa tego oficera, wypowiedziane przy oględzinach jednego z ciał. Oficer ten miał też mówić obecnemu przy tym fotografowi, by robił zdjęcia, bo będą one "przydatne dla historii". "Do dziś nikt się nie zajmuje tym, że helikopter MO rzucał granaty z gazem łzawiącym niedaleko szybów wentylacyjnych kopalni, a na dole było ok. 100 ludzi" - oświadczył ponadto Ryszard W. Dodał, że wielkim zagrożeniem było także odcięcie kopalni od prądu przed pacyfikacją.

Janusz B. zaprzeczył, by 17 grudnia rano chodził po kopalni z Ryszardem W., bo do "Wujka" przyjechał tego dnia w południe, a oględzin kopalni dokonywał po godz. 14 wraz z milicyjnym fotografem. Oskarżony Witold K. powiedział zaś, że to on był wśród wojskowych oglądających zwłoki. "Różni umundurowani podawali się wtedy za prokuratorów wojskowych" - mówił K. B. dodał, że tacy ludzie zabierali wtedy z kopalni znalezione pociski, które wystrzelili milicjanci.

Proces odroczono do 15 września. Do przesłuchania pozostało dwóch ostatnich świadków; zeznania kilku innych mają być odczytane przez sąd. Sąd zwróci się też o ostateczny już wyrok skazujący milicjantów, którzy strzelali w "Wujku".

Pion śledczy Instytutu Pamięci Narodowej z Katowic zarzucił niedopełnienie i przekroczenie obowiązków trzem w sumie b. prokuratorom z Wojskowej Prokuratury Garnizonowej w Gliwicach (sprawę chorego trzeciego Romana T. sąd wyłączył do oddzielnego postępowania). Ich przestępstwo miało polegać na niepodjęciu działań w celu zebrania wszystkich dowodów co do śmierci górników protestujących przeciw wprowadzeniu stanu wojennego.

Zdaniem IPN, oskarżeni realizowali "polityczne cele" stanu wojennego, bo utrudniali śledztwo celowo i świadomie - po to, aby milicjanci, którzy strzelali do górników, uniknęli odpowiedzialności. Według IPN, prokuratorzy od początku działali z nastawieniem, że wina leżała po stronie strajkujących. Nie zabezpieczono m.in. miejsca tragedii, nie zbadano broni plutonu specjalnego ZOMO, ani nie ustalono ilości zużytej amunicji, nie zlecono opinii sądowo-lekarskiej ani też balistycznej, aby ustalić odległość, z jakiej strzelano do górników, nie przesłuchano wszystkich świadków, nie zebrano wszystkich dokumentów MO nt. akcji w "Wujku".

Prokuratura wojskowa umorzyła wtedy swe śledztwo po miesiącu "z uwagi na brak ustawowych znamion przestępstwa"; przyjęto bowiem tezę o obronie koniecznej milicjantów. Według IPN, śledztwo umorzono jeszcze przed śmiercią w szpitalu 9. górnika; w aktach sprawy napisano zaś, że sekcję jego zwłok przeprowadzono w ramach śledztwa.

To zemsta polityczna - tak Witold K., b. wiceszef WPG, który nie przyznał się do zarzutu, mówił przed sądem w 2006 r. Podkreślał, że na żądanie prokuratury, by wydać broń i amunicję plutonu specjalnego ZOMO, ówczesny szef MO w Katowicach płk Jerzy Gruba odpowiedział, że "na nasze żądanie się nie rozbroi". Podsądny oświadczył też, że dokumentacja MSW nt. "Wujka" była dla prokuratorów "tajna, spec-znaczenia".

IPN oskarżył całą trójkę w 2004 r. Początkowo ich sprawy umorzono z powodu przedawnienia. IPN zaskarżył tę decyzję do Sądu Najwyższego, argumentując, że dopuścili się oni zbrodni komunistycznej, która przedawnia się w 2020 r. Umorzenie uchylono; zarzuty dotyczą właśnie zbrodni komunistycznej.

W kwietniu br. Sąd Najwyższy oddalił kasacje obrony 13 członków ZOMO, skazanych już ostatecznie za spowodowanie śmierci górników na kary od 3,5 roku do 6 lat więzienia. Wkrótce warszawski sąd apelacyjny zbada umorzenie sprawy gen. Czesława Kiszczaka, oskarżonego o przyczynienie się do śmierci górników. Trwa proces twórców stanu wojennego, w tym gen. Wojciecha Jaruzelskiego i Kiszczaka. (PAP)

sta/ bno/ mow/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)