Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

Świadek: śledztwo ws. Olewnika od początku powinno być w Warszawie

0
Podziel się:

Śledztwo w sprawie porwania Krzysztofa Olewnika od początku powinno być
prowadzone w warszawskiej prokuraturze okręgowej - zeznał w czwartek przed sejmową komisją śledczą
Bogusław Michalski, b. wiceprokurator okręgowy w stolicy. Jako pierwszy funkcyjny prokurator
oświadczył, że na początku lansowano wersję, że Olewnik sam się porwał.

Śledztwo w sprawie porwania Krzysztofa Olewnika od początku powinno być prowadzone w warszawskiej prokuraturze okręgowej - zeznał w czwartek przed sejmową komisją śledczą Bogusław Michalski, b. wiceprokurator okręgowy w stolicy. Jako pierwszy funkcyjny prokurator oświadczył, że na początku lansowano wersję, że Olewnik sam się porwał.

W czwartek komisja śledcza kolejny raz przesłuchiwała prokuratorów nadzorujących na różnych etapach śledztwo w sprawie porwania Olewnika. Posłowie mają wiele zastrzeżeń do sposobu realizacji tego nadzoru, który - poza kilkoma wyjątkami - nie dawał wsparcia prowadzącym śledztwo; najczęściej ograniczał się do formalnej strony: przegląd akt, zatwierdzenie decyzji.

Michalski, który obecnie jest szefem Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie, w tamtym czasie był wiceprokuratorem okręgowym. Jak zeznał, sprawa trafiła do Warszawy po roku prowadzenia jej przez prok. Leszka Wawrzyniaka w Prokuraturze Rejonowej w Sierpcu - jednej z najmniejszych jednostek prokuratury w okręgu apelacji warszawskiej.

"Wiedział pan, że prokurator Wawrzyniak kilka razy prosił o odebranie mu tej sprawy, bo sobie z nią nie radził?" - pytał Michalskiego wiceszef komisji Zbigniew Wassermann. Michalski odparł, że nic o tym nie wiedział i przypomniał, że prokuraturę w Sierpcu nadzorowali śledczy z Płocka.

Przyznał zarazem, że - jak wynikło z analizy śledztwa dokonanego po przejęciu sprawy przez Warszawę - sprawa powinna tam trafić od razu, co uchroniłoby ją od wielu nieprawidłowości i zaniedbań, jakich się dopuszczono na początkowym etapie. "To znaczy, że nadzór o sprawie nie wiedział, albo nie działał prawidłowo" - zauważył szef komisji Marek Biernacki (PO).

Jednocześnie Michalski jako pierwszy z zeznających przed komisją funkcyjnych w prokuraturze przyznał, że przez cały początkowy okres śledztwo było prowadzone pod kątem wersji, że Krzysztof Olewnik sfingował swoje porwanie. "Szły takie sugestie, że sprawa ma drugie dno, że nie można tak długo być porwanym" - mówił. "Dopiero gdy sprawę odebrano Sierpcowi prokuratorzy z nadzoru w apelacji zadali pytanie: +a co jeśli się okaże, że to nie było samouprowadzenie?+" - dodał Michalski.

Zeznał on, że nie miał "czytelnych sygnałów", iż w pracy policji są jakieś nieprawidłowości. "Mam wrażenie, że w tej sprawie prokuratorski nadzór okazał się fikcją" - skomentował to Paweł Olszewski (PO). "Fakt, był on dość sformalizowany, ale z drugiej strony, przeniesienie sprawy do Warszawy z Sierpca to pozytywny skutek nadzoru" - zauważył Michalski.

Zeznający po nim Andrzej Pogorzelski obecnie jest wiceprokuratorem generalnym. W 2003 r. przez 10 miesięcy był Prokuratorem Okręgowym w Warszawie. Jak zeznał, nie miał prawie żadnego kontaktu z tą sprawą i niewiele z niej pamiętał. Wskazał, że to jego ówczesna zastępczyni prok. Alina Janczarska nadzorowała prace prok. Roberta Skawińskiego z wydziału śledczego, który prowadził wówczas to postępowanie.

Jak wynika z akt sprawy, śledztwo nabrało przyspieszenia dopiero, gdy prok. Skawiński przestał je prowadzić i całą sprawę przeniesiono do wydziału ds. przestępczości zorganizowanej, którym kierował wtedy prok. Włodzimierz Burkacki. Jak się okazało po czasie, Krzysztof Olewnik był już wtedy zabity przez porywaczy, których organa ścigania nie ustaliły, choć miały wcześniej operacyjne wiadomości i policja dobrze typowała - ale wiedza operacyjna nie stała się procesową. W wydziałach do walki z przestępczością zorganizowaną śledztwo prowadzono tak, jakby Krzysztof żył.

Burkacki przyznał, że sprawa porwania Olewnika interesuje go do dziś i czyta o niej wszystko, co pojawia się w mediach. "Z punktu widzenia kryminalistycznego było czymś dziwnym, że porywacze przez tak długi czas utrzymywali kontakt z rodziną porwanego, a mimo to nie udawało się ustalić sprawców" - powiedział.

Burkacki z uznaniem wyrażał się o wsparciu, jakiego prowadzącemu śledztwo prok. Radosławowi Wasilewskiemu udzielił prok. Maciej Forkiewicz z Prokuratury Krajowej. "Co najmniej kilka razy osobiście przychodził do naszej prokuratury i na spotkaniach omawiał z nami tę sprawę. Potem doszło do przełomu - odnalazł się świadek, dzięki któremu udało się powiązać nasze podejrzenia i poszlaki" - dodał. (PAP)

wkt/ pz/ jra/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)