Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Świadek w procesie b. prokuratorów ze sprawy "Wujka": zeznania zomowców były ustawione

0
Podziel się:

Zeznania zomowców z plutonu specjalnego,
pacyfikującego kopalnię "Wujek", były niemal identyczne, jakby
milicja wszystko ustawiła - zeznał w czwartek przed sądem Leopold
Z. - były prokurator oddelegowany do śledztwa w sprawie wydarzeń w
"Wujku" z grudnia 1981 r.

Zeznania zomowców z plutonu specjalnego, pacyfikującego kopalnię "Wujek", były niemal identyczne, jakby milicja wszystko ustawiła - zeznał w czwartek przed sądem Leopold Z. - były prokurator oddelegowany do śledztwa w sprawie wydarzeń w "Wujku" z grudnia 1981 r.

Leopold Z. pracował w "cywilnej" prokuraturze wojewódzkiej w Gliwicach. Po wybuchu stanu wojennego, podobnie jak wielu innych prawników, został zmobilizowany do wojska i skierowany do Wojskowej Prokuratury Garnizonowej w Gliwicach. Od 16 grudnia 1981 r. prowadzono tam śledztwo w sprawie wydarzeń w kopalni "Wujek", gdzie w wyniku strzałów plutonu specjalnego ZOMO 9 górników zginęło, byli też ranni.

"Pamiętam, że panował tam duży bałagan. Gdy wydawano nam umundurowanie, trudno je było skompletować. Dano mi dwa prawe buty" - opowiadał. Prokurator Z. - na polecenie oskarżonych obecnie prokuratorów, przesłuchiwał zomowców i górników - nawet jednego z rannych w szpitalu. Ta osoba miała prosić go o kontakt z SB, bo jest jej tajnym współpracownikiem.

"Zeznania zomowców były zgrane ze sobą, miałem wrażenie, że są +ustawieni+" - powiedział. Pytany przez sąd, czy w takim razie zastanawiał się nad innymi czynnościami śledczymi, aby zweryfikować ich słowa, np. nad konfrontacją, świadek odparł, że konfrontację przeprowadza się, gdy zeznania są sprzeczne - te zaś były idealnie zgodne. Pytany o wartość procesową takich zbieżnych zeznań, świadek odparł, że jest ona "wątpliwa". Dodał, że rozmawiał o tym z innym kolegą, który przekazał te uwagi o wątpliwej jakości zeznań zomowców oskarżonym dziś prokuratorom.

Śledztwo umorzono niedługo po zajściach, uznając, że zomowcy strzelając do górników działali w obronie koniecznej - taka była podstawa prawna umorzenia, mimo że żaden z przesłuchanych milicjantów ani pokrzywdzonych nic takiego nie twierdził. Oskarżony Janusz B. mówił, że podpisał decyzję o umorzeniu, ale nie znał akt sprawy.

Ówczesne zeznania górników były oszczędne w szczegółach, zaś zomowcy mówili, że strzelali tylko w powietrze, na postrach - co zresztą też nie dawało podstaw do ustalenia, że działano w obronie koniecznej.

Pion śledczy Instytutu Pamięci Narodowej w Katowicach zarzucił byłym prokuratorom Wojskowej Prokuratury Garnizonowej w Gliwicach Witoldowi K., Januszowi B. i Romanowi T. przekroczenie uprawnień i niedopełnienie obowiązków. Polegało ono na niepodjęciu działań w celu zebrania wszystkich dowodów związanych ze śmiercią górników, protestujących przeciwko wprowadzeniu stanu wojennego.

Zdaniem IPN, prokuratorzy celowo i świadomie utrudniali śledztwo, by milicjanci, którzy strzelali do górników, uniknęli odpowiedzialności. Wszyscy trzej oskarżeni odrzucają zarzuty. Grozi im do 3 lat więzienia.

Ława oskarżonych w tym procesie od kolejnej rozprawy w styczniu może być krótsza - prokurator Roman T. jest bowiem ciężko chory. Sąd zlecił w czwartek jego zbadanie w katowickim Instytucie Medycyny Sądowej. Jeśli biegli lekarze potwierdzą jego schorzenie, sąd zawiesi postępowanie wobec tego oskarżonego.(PAP)

wkt/ bno/ gma/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)