Przez trzy godziny zablokowany był w środę ruch pociągów na trasie Warszawa-Przemyśl. W Ostrowcu Świętokrzyskim na tory wjechał pijany taksówkarz, który chciał skrócić sobie drogę do klienta. Według policji niewiele brakowało, by spowodował katastrofę kolejową.
Do zdarzenia doszło w środę rano. Kierowca wjechał na przejazd kolejowy i stamtąd torowiskiem próbował przebyć drogę do pobliskiej miejscowości Bodzechów. Po 700 metrach samochód się zatrzymał. Kiedy kierowca zauważył światła nadjeżdżającego pociągu, pozostał w samochodzie i włączył światła awaryjne - powiedział PAP podkomisarz Kamil Tokarski z Komendy Wojewódzkiej Policji w Kielcach.
Maszynista pociągu relacji Warszawa-Przemyśl zdążył wyhamować skład liczący pięć wagonów i lokomotywę kilkadziesiąt metrów przed samochodem. Pociągiem podróżowało ok. 60 pasażerów.
"Po przebadaniu alkomatem okazało się, że taksówkarz miał blisko dwa promile alkoholu w organizmie" - powiedział Tokarski.
Taksówkarz tłumaczył policjantom, że jechał do Bodzechowa po klienta i w ten sposób próbował sobie skrócić drogę. Wzdłuż torów, którymi jechał kierowca, biegnie droga wojewódzka łącząca Ostrowiec z Bodzechowem. Policjanci podejrzewają, że taksówkarz próbował w ten sposób uniknąć ewentualnej kontroli drogowej.
Ruch na tej trasie został zatrzymany na około trzy godziny. Strażacy mieli trudności z usunięciem auta z torów.
64-letni kierowca został zatrzymany. "O jego dalszym losie będzie decydował prokurator, oczywiście po tym, jak taksówkarz wytrzeźwieje" - powiedział Tokarski.
Linia kolejowa, na której doszło do zdarzenia, łączy m.in. Skarżysko-Kamienną z Sandomierzem. Korzystają z niej także pociągi dalekobieżne z Warszawy na Podkarpacie. (PAP)
mjk/ bos/ gma/
