Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Świętokrzyskie: Przeciąga się proces oskarżonych o znęcanie się nad końmi

0
Podziel się:

Przeciąga się proces Ewy K. i obywatela
brytyjskiego Stephena D., oskarżonych o znęcanie się nad końmi.
Toczy się on w Sądzie Rejonowym w Końskich (Świętokrzyskie).

Przeciąga się proces Ewy K. i obywatela brytyjskiego Stephena D., oskarżonych o znęcanie się nad końmi. Toczy się on w Sądzie Rejonowym w Końskich (Świętokrzyskie).

Nie odbyły się planowane na piątek mowy końcowe stron. Oskarżeni złożyli kilkanaście kolejnych wniosków dowodowych. Wnosili m.in. o zbadanie kwestii regulacji rzeczki przepływającej przez łąki, sposobu nawożenia łąk, zważenie koni będących potomstwem tych, które im odebrano. Domagali się także, po raz kolejny, aby proces odbywał się w innym sądzie.

Stephen D. sugerował, że obrońcy zwierząt i inni świadkowie odnieśli korzyści z odebrania mu koni i domagał się, by sąd zbadał m.in. kwestię zbiórki pieniędzy na rzecz koni.

Sąd podzielił zdanie prokuratury i obrońców zwierząt będących oskarżycielami posiłkowymi i odrzucił większość wniosków uznając, że nie mają znaczenia dla rozstrzygnięcia sprawy i zmierzają jedynie do przedłużania postępowania.

Na wniosek oskarżonych sąd postanowił przesłuchać mężczyznę, który transportował konie po odebraniu ich właścicielowi. Rozprawę odroczono do 30 grudnia.

Proces rozpoczął się we wrześniu 2006 roku. Oskarżeni nie przyznają się do winy.

Według koneckiej prokuratury rejonowej oskarżeni wspólnie i w porozumieniu znęcali się nad końmi hodowanymi w Kornicy koło Końskich. Ewa K. świadomie dopuściła do tego, że Stephen D. zimą trzymał konie na odkrytej przestrzeni bez zapewnienia im wody i pożywienia. W rezultacie co najmniej siedem koni poniosło śmierć z wycieńczenia i wygłodzenia, a jednego chorego konia oskarżony zabił osobiście podcinając mu gardło.

Prokuratura ustaliła, że oskarżeni zaczęli latem hodować konie na łąkach w Kornicy w tzw. systemie naturalnym, bezstajennym. Ich celem było wyhodowanie koni o wysokiej odporności i wytrzymałości.

W Polsce hodowla koni na otwartej przestrzeni jest dozwolona, pod warunkiem, że hodowca zapewni zwierzętom ochronę przed niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi oraz stały dostęp do wody i żywności. Według prokuratury Stephen D. posiada odmienną wizję hodowli koni, zgodnie z którą zwierzę ma być całkiem niezależne od pomocy człowieka. Twierdził, że zimą konie same muszą wykopywać sobie pokarm spod śniegu.

W okresie objętym aktem oskarżenia - od stycznia do marca 2006 roku - zwierzęta chudły i traciły kondycję. Oskarżeni nie zmienili metod hodowli mimo interwencji mieszkańców pobliskiego Nałęczowa. Konie zaczęły padać z głodu, część zamarzła, gdy próbowały pić wodę z rzeki.

Na początku marcu powiatowy lekarz weterynarii stwierdził, że ze stada 26 koni żyje 19, z czego część w stanie zagrożenia życia. Zawiadomił o sprawie prokuraturę. Po kilku dniach odkryto zwłoki konia z poderżniętym gardłem. Ustalono, że zwierzę zabił Stephen D.

W związku z zagrożeniem życia pozostałych koni w połowie marca działacze Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami odebrali je właścicielom i przetransportowali do stajni w innej miejscowości, gdzie zwierzętom zapewniono fachową opiekę weterynaryjną, żywność i wodę. Pomimo starań opiekunów i lekarzy dwa konie padły.

W sądzie Stehen D. wyliczał trawy, jaką konie miały do dyspozycji na łąkach. Według niego konie miały dostęp do karmy i wody.

Oskarżonym grozi kara grzywny lub ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do roku. Prokuratura przy żądaniu kary przed sądem może wnioskować o zastosowanie wobec oskarżonych zakazu prowadzenia działalności gospodarczej w postaci hodowli koni. Według informacji podawanych przez media Stephen D. już wcześniej zajmował się hodowlą koni w różnych miejscach w Polsce. (PAP)

agn/ malk/ jbr/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)