# Dochodzi informacja o innych atakach i szczegóły ataku na budynki wywiadu. #
16.11. Damaszek (PAP/Reuters,AP,Media) - Syryjscy dezerterzy w nocy z wtorku na środę zaatakowali kilka placówek wojskowych w pobliżu Damaszku, w tym budynki służb wywiadowczych. Był to pierwszy znaczący atak na ważne obiekty sił bezpieczeństwa od wybuchu w marcu antyprezydenckich protestów.
Ok. godz. 1.30 czasu polskiego członkowie Wolnej Armii Syrii (WAS) złożonej ze zbuntowanych żołnierzy armii rządowej, ostrzelali pociskami rakietowymi i z broni maszynowej duży kompleks, w którym mieści się siedziba wywiadu sił powietrznych. Znajduje się on na północy stolicy, przy autostradzie łączącej Damaszek z miastem Halab (Aleppo).
Dezerterzy podzielili się na trzy grupy, które przypuściły jednoczesny atak z różnych stron na budynki wywiadu. Zwracano przy tym uwagę, by nie uszkodzić sąsiedniego budynku, gdzie przetrzymywani są więźniowie. Wybuchła strzelanina, a nad rejonem walk zaczęły krążyć śmigłowce. Po wykonaniu zadania siły WAS wycofały się bez strat - podały agencje AP i Reuters, powołując się na anonimowych działaczy.
Pozostałe ataki były wymierzone w wojskowe punkty kontrolne na obrzeżach syryjskiej stolicy, w dzielnicach Duma, Kabun, Arabin i Sakba.
Wolna Armia Syrii nie podała informacji o ofiarach ani dalszych szczegółów ataku. Jej doniesień nie można zweryfikować z niezależnych źródeł, bo władze w Damaszku usunęły z Syrii zagraniczne media.
Syryjski wywiad sił powietrznych - którego odrębny status w ramach służb specjalnych pochodzi z czasów poprzedniego prezydenta Hafeza el-Asada - cieszy się złą sławą jednej z najgroźniejszych agencji bezpieczeństwa w kraju. Wywiad sił powietrznych i wywiad wojskowy odegrały znaczącą rolę w tłumieniu powstania przeciwko reżimowi prezydenta Baszara el-Asada.
Choć antyprezydenckie protesty trwają w Syrii od połowy marca, ataki w pobliżu Damaszku należały dotychczas do rzadkości; koncentrowały się raczej w prowincjach Idlib na północy, Dera na południu i Hims w centrum kraju.
Do ataków na cele wojskowe doszło dwa dni po ataku dezerterów na siły reżimu, w którym zginęło 34 żołnierzy i członków sił bezpieczeństwa.
Wolną Armię Syrii tworzą dezerterzy z wojska, którzy sprzeciwiali się przemocy stosowanej przez reżim wobec protestujących. W połowie października jej przedstawiciele twierdzili, że formacja liczy ok. 15 tysięcy członków. Jej celem jest wsparcie ludności cywilnej w wysiłkach na rzecz obalenia syryjskich władz i "stawienie odporu nieodpowiedzialnej machinie wojskowej, która ochrania reżim" - podaje BBC.
Syryjska armia przyznaje, że codziennie dochodzi do dezercji, jednak jej zdaniem Wolna Armia nie jest dostatecznie silna, by podjąć regularną walkę.
Według ONZ od rozpoczęcia w marcu protestów w Syrii zginęło ok. 3,5 tys. osób. Władze twierdzą z kolei, że islamscy bojownicy i gangi inspirowane z zagranicy zabiły 1,1 tys. członków służb bezpieczeństwa. (PAP)
akl/ jhp/ ro/
10206150 10207285 int.