Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Szałamacha: zaprosiłem Totalizator do współpracy ws. ustawy hazardowej

0
Podziel się:

Wiceminister skarbu w czasie rządów PiS Paweł Szałamacha, zeznając w piątek
przed komisją śledczą badającą tzw. aferę hazardową, powiedział, że zaprosił Totalizator Sportowy
do współpracy w ramach międzyresortowego zespołu, opracowującego projekt noweli ustawy hazardowej.
Zaznaczył, że nie miał żadnych informacji o negatywnych zjawiskach wokół tych prac.

Wiceminister skarbu w czasie rządów PiS Paweł Szałamacha, zeznając w piątek przed komisją śledczą badającą tzw. aferę hazardową, powiedział, że zaprosił Totalizator Sportowy do współpracy w ramach międzyresortowego zespołu, opracowującego projekt noweli ustawy hazardowej. Zaznaczył, że nie miał żadnych informacji o negatywnych zjawiskach wokół tych prac.

Szałamacha ocenił też, że uruchomienie przez Totalizator Sportowy wideoloterii byłoby korzystne dla Skarbu Państwa.

Wideoloterie podobne są do gier na tzw. jednorękich bandytach, z tym, że dzięki połączeniu urządzeń w sieć dają one możliwość wygrania skumulowanej sumy, znacznie wyższej niż na zwykłym automacie o niskich wygranych. Monopol na ich prowadzenie miał Totalizator, jednak duże obciążenie podatkowe (45 proc.) sprawiło, że gra ta nigdy nie została uruchomiona. TS zabiegał o obniżenie podatku od wideoloterii; w czasie rządów PiS przygotował nawet specjalny projekt ustawy w tej sprawie.

Szałamacha zwrócił uwagę, że prace nad nowelizacją ustawy hazardowej rozpoczęły się jesienią 2006 r. w Ministerstwie Finansów, kiedy to ówczesna szefowa tego resortu Zyta Gilowska powołała zespół międzyresortowy do opracowania projektu nowelizacji. Szałamacha zeznał, że delegował do niego z ramienia resortu skarbu przedstawicieli departamentów i instytucji finansowych oraz zaprosił do pracy w zespole Totalizator Sportowy.

"Uważam za naturalne i oczywiste, że w tych pracach uczestniczył Totalizator Sportowy. Firma ta dostarczała gros dochodów do budżetu, posiadała wiedzę na temat tego sektora, a projektowana regulacja jej dotyczyła" - podkreślił. Zaznaczył, że TS przedstawiał w czasie prac swoją koncepcję i swoje stanowisko co do kształtu projektu nowelizacji, które następnie były poddawane dyskusji.

"Nie miałem informacji o żadnych negatywnych zjawiskach - budzących wątpliwości z punktu widzenia etyki lub prawa - podczas tych prac" - podkreślił. "Uważam, że zarząd spółki, którego obowiązkiem było zabiegać o jej rozwój, miał prawo przedkładać ministrowi skarbu, właścicielowi swoje propozycje" - dodał.

Zaznaczył, że celem zmian w ustawie hazardowej było wyrównanie konkurencji pomiędzy sektorem prywatnym a państwowym na rynku hazardowym, zaś sposobem na to miało być m.in. obniżenie opodatkowania wideoloterii. Jego zdaniem organizacja wideoloterii byłaby najbardziej skuteczną metodą utrzymania konkurencyjności spółki państwowej wobec prywatnych właścicieli automatów o niskich wygranych.

"Proponowaliśmy obniżenie opodatkowania wideoloterii, a następnie wprowadzenie kroczącej stawki podatku" - mówił Szałamacha.

"Doświadczenie innych krajów, które wprowadziły wideoloterie, są na tyle obiecujące, że można stwierdzić, że prowadzenie takiej gry przez spółkę państwową pozwala na skanalizowanie, trzymanie w ryzach zjawiska szarej strefy (na rynku hazardowym)" - ocenił były wiceminister skarbu.

Jak zeznał, przepisy zakładające, że w roku 2008 wideoloterie będą opodatkowane na poziomie 20 proc. i poziom podatku będzie się stopniowo zwiększał, by osiągnąć w 2017 r. 30 proc., znalazły się w projekcie ustawy hazardowej (przygotowywanej w 2006 r.) na wniosek Totalizatora.

Przewodniczący komisji Mirosław Sekuła (PO) chciał się dowiedzieć, na jakiej podstawie prawnej TS przygotował projekt nowelizacji ustawy hazardowej. "Nie ma przepisów, które zakazywałyby takiego działania" - odparł Szałamacha. "Spółka, która mi podlegała wykazała inicjatywę i mi ją przekazała" - dodał.

Pytany, kto do niego przyszedł z pomysłem obniżenia podatków od wideoloterii, Szałamacha wskazał na byłego prezesa TS Jacka Kalidę. Pytany, czy wiedział, że prezes TS Jacek Kalida zlecił napisanie projektu ustawy m.in Grzegorzowi Majowi (który pracował na przełomie 2006 i 2007 r. także w zespole - powołanym przez ówczesną minister finansów Zytę Gilowska - który miał przygotować rządowy projekt nowelizacji ustawy hazardowej), powiedział, że nie przypomina sobie, żeby wówczas o tym wiedział. Dodał, że wiedział natomiast, iż Maj pracuje w Totalizatorze.

Szałamacha powiedział również, że "formalnie, najprawdopodobniej" to on zdecydował o skierowaniu Maja do międzyresortowego zespołu pod kierownictwem Gilowskiej. "Ja poprosiłem Totalizator, żeby uczestniczył i to oni desygnowali, powiedzieli: +wobec tego to będzie od nas Maj+" - zeznał Szałamacha.

Z zeznań Zyty Gilowskiej przed komisją wynika, że międzyresortowy zespół wstępnie przygotował zmian w ustawie hazardowej, który również przewidywał obniżenie opodatkowania wideoloterii, jednak kierownictwo resortu finansów nie zgodziło się na te zapisy.

Pytany przez Sławomira Neumanna (PO), kiedy TS po raz pierwszy przyszedł do niego z propozycją obniżenia podatku od wideoloterii, odparł, że nie pamięta daty dziennej. Wyjaśnił, że na przełomie 2006 - 2007 rozpoczęto prace nad Narodowym Centrum Sportu i "wkrótce potem pojawił się Totalizator z tą propozycją".

Jarosław Urbaniak (PO) pytał Szałamachę, czy i dla kogo wideoloterie byłyby opłacalnym biznesem. Według materiałów CBA, które trafiły do komisji, na całym przedsięwzięciu najwięcej zarobić miała spółka GTech, która miała dostarczyć TS potrzebny do organizowania tej gry sprzęt. "Gdyby (ten biznes - PAP) został wtedy zrealizowany, byłby opłacalny dla Skarbu Państwa, dla Totalizatora Sportowego. Nie mam co do tego wątpliwości" - oświadczył były wiceminister. Szałamacha zeznał, że nie znał szczegółów umowy GTech z TS. Dodał, że nigdy się nie spotkał z przedstawicielami tej firmy.

Pytany przez Franciszka Stefaniuka (PSL), czy wiedział, że Totalizator chce wydać 200 mln euro na zakup automatów do tej gry, powiedział, że nie wyklucza, że mógł podpisać zgodę na taką inwestycję.

Z kolei wiceszef komisji Bartosz Arłukowicz (Lewica) chciał się dowiedzieć od Szałamachy, dlaczego w obliczu konieczności budowy NSC ministerstwo skarbu chciało dopuścić do zmniejszenia dywidendy przekazywanej przez TS do budżetu państwa. Jak tłumaczył poseł Lewicy, z dokumentów, które posiada komisja, wynika, że zyski z wprowadzenia wideoloterii pojawiłyby się dopiero po 5-6 latach ,a przy tym na początku trzeba by było wydać według różnych szacunków od 1,8 do 2,5 mld zł na zakup odpowiedniego sprzętu.

Szałamacha odparł, że nie jest prawdą, iż TS na skutek wprowadzenia w życie ustawy, kierowałby do budżetu państwa mniej środków. "Uruchomiony zostałby bardzo obiecujący biznes, który przyniósłby na bieżąco gotówkę firmie" - zaznaczył. Jak mówił, stopa dywidendy jest określana każdorazowo przez ministra skarbu i jest pobierana w różnej wysokości w zależności od wyników finansowych spółki. Zaznaczył, że w tamtym czasie TS odnotowywał wzrost przychodów.

Szałamacha zeznał ponadto, że proponował, by inwestorem Narodowego Centrum Sportu był Totalizator Sportowy. "Zaproponowaliśmy też - aczkolwiek przypuszczam, że to była koncepcja TS, którą ja podchwyciłem - stworzenie struktury organizacyjnej i finansowej pozwalającej na zbudowanie nowego stadionu narodowego w oparciu o Totalizator Sportowy" - mówił Szałamacha.

Sławomir Neumann (PO) pytał byłego wiceministra, czym go przekonał zarząd TS, że będzie dobrym inwestorem dla NCS. "To jest firma, która ma solidną pozycję, własne, pozytywne przepływy gotówkowe, pozwalające na bieżące regulowanie nie tylko swoich należności, ale ekstra-faktur, które spływają za kolejne roboty budowlane. (...) tego typu argumenty" - odpowiedział Szałamacha. Neumann zapytał, czy TS pokazał mu jakikolwiek obiekt, który zbudował jako własną inwestycję. Szałamacha zaprzeczył. (PAP)

mzk/ ura/ bk/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)