Przed szczecińskim sądem okręgowym nie rozpoczął się we wtorek ponowny proces m.in. b. prezydenta Szczecina Mariana Jurczyka i jego zastępy Dariusza Wieczorka, skazanych wcześniej za narażenie miasta na straty. Stan zdrowia Jurczyka nie pozwolił na rozpoczęcie procesu.
Jurczyk - jak sam stwierdził przed sądem - poczuł się źle na sali sądowej. Wezwano lekarza sądowego, a ten orzekł, że oskarżony nie jest w stanie uczestniczyć w rozprawie.
Nie odczytano aktu oskarżenia. Ponowny, trzeci termin rozpoczęcia procesu sąd wyznaczył na połowę marca. Zanim to jednak nastąpi biegły sądowy musi wydać opinię, czy Jurczyk będzie w stanie uczestniczyć w całym procesie.
Proces miał się rozpocząć już dwa miesiące temu, jednak Jurczyk wnioskował wówczas o adwokata z urzędu, argumentując, że nie stać go na prywatnego obrońcę. Sąd wniosek odrzucił.
Z tym samym wnioskiem b. prezydent wystąpił podczas wtorkowej rozprawy. Sąd również tym razem nie przychylił się do niego. Wówczas Jurczyk poinformował, że źle się czuje, ma kłopot z ciśnieniem i prosi o "kilka godzin wolnego".
Do sadu wezwano biegłego lekarza sądowego. Ten orzekł, że oskarżony przez najbliższe dziesięć dni nie może uczestniczyć w rozprawach i powinien poddać się specjalistycznemu leczeniu. Jak dodał, silne emocje mogą stwarzać dla oskarżonego zagrożenie zdrowia lub nawet życia.
Zarząd Szczecina z Jurczykiem na czele zerwał 11 lat temu umowę na sprzedaż gruntu z niemiecką firmą Euroinvest Saller. Szczeciński sąd rejonowy uznał lipcu 2007 r., że naraził w ten sposób miasto na straty w wyniku wypłaty tej firmie blisko 10 mln zł odszkodowania. Decyzją sądu okręgowego z marca ub.r. sprawa ma być jednak ponownie rozpoznana. Poprzedni wyrok, skazujący Jurczyka i jego zastępcę, został uchylony.
Jurczyk i Wieczorek skazani zostali wtedy na kary po dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć lat oraz wysokie grzywny. Sąd nakazał im też, by solidarnie, w ciągu czterech lat spłacili 5 mln zł gminie, która poniosła straty. Obydwaj dostali też zakaz zajmowania stanowisk w organach państwowych i samorządowych przez najbliższe cztery lata.
Sąd okręgowy decydując o zwrocie sprawy do ponownego rozpatrzenia wytknął sądowi niższej instancji m.in. błędy dotyczące oceny i rozpoznania dowodów procesowych.
Sąd rejonowy umorzył natomiast postępowania wobec pozostałych pięciu oskarżonych w tej sprawie, czyli innych byłych członków zarządu i radnych miejskich uznając, że osoby te miały mniejszy zakres kompetencji i nie miały pełnego wglądu do dokumentacji związanej z umową sprzedaży ziemi.
Prokurator zarzucił ówczesnemu zarządowi Szczecina, że zrywając umowę z Niemcami w grudniu 1998 r. wyrządził miastu szkodę znacznych rozmiarów i naraził je na straty, które wyniosły 9,5 mln zł. W ocenie prokuratury, członkowie zarządu przy podejmowaniu tej decyzji nie zachowali szczególnej ostrożności i zerwali umowę, mimo iż firma wpłaciła 5 mln zł zadatku na poczet przyszłej transakcji, wartej łącznie 13 mln zł.
W grudniu 2003 r. Sąd Najwyższy uznał, że umowę z firmą zawarto skutecznie, a odstępstwo od niej, skutkujące jej zerwaniem, było nieuzasadnione. Zasądził na rzecz spółki 5 mln zł odszkodowania od miasta wraz z ustawowymi odsetkami, co dało kwotę blisko 10 mln zł.
Cała sprawa zaczęła się jesienią 1998 r., kiedy to władze Szczecina ogłosiły przetarg w formie rokowań na sprzedaż 5- hektarowej działki. Jednym z warunków postawionych przez miasto było wpłacenie zaliczki w wysokości 5 mln zł. Firma Euroinvest Saller wpłaciła ją, a po uzgodnieniu protokołu, który mówił o sprzedaży działki za 13 mln zł - zaliczka została przekształcona w zadatek. W listopadzie 1998 spółka wpłaciła brakującą kwotę.
Pod koniec tego samego roku zarząd Szczecina unieważnił przetarg argumentując m.in., że niemiecka firma jako spółka z obcym kapitałem nie ma zgody resortu spraw wewnętrznych na zakup ziemi w Polsce. Jednak wówczas, zgodnie ze stanowiskiem MSWiA, cudzoziemiec przystępujący do przetargu nie musiał jej mieć. W efekcie miasto zwróciło spółce 13 mln zł i ogłosiło kolejny przetarg. (PAP)
epr/ pz/ mow/