Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Szczyt UE: Le Soir" broni propozycji Polski ws. obsady stanowisk

0
Podziel się:

Ubolewając nad brakiem przejrzystości w procesie obsady stanowisk
przewodniczącego Rady Europejskiej i szefa unijnej dyplomaci, belgijski dziennik "Le Soir" poparł
polską propozycję, by kandydaci zaprezentowali szefom państw i rządów na czwartkowym szczycie w
Brukseli swoje programy, a potem poddali się głosowaniu.

Ubolewając nad brakiem przejrzystości w procesie obsady stanowisk przewodniczącego Rady Europejskiej i szefa unijnej dyplomaci, belgijski dziennik "Le Soir" poparł polską propozycję, by kandydaci zaprezentowali szefom państw i rządów na czwartkowym szczycie w Brukseli swoje programy, a potem poddali się głosowaniu.

Dzięki temu - przekonuje w czwartek "Le Soir" - pieriejstrojce (przebudowie), którą wprowadza wchodzący w życie 1 grudnia Traktat z Lizbony, towarzyszyłaby też "głasnost" (jawność), jakiej obecnie brakuje w negocjacjach prowadzonych przez szwedzkiego premiera Fredrika Reinfeldta. "Proces nominacji toczy się w mroku, sekretnie, z dala od obywateli" - ubolewa gazeta, snując analogie do haseł nowego kursu politycznego ZSRR rzuconego w latach 80. przez ówczesnego radzieckiego przywódcę Michaiła Gorbaczowa.

Zdaniem dziennika, proponowana przez Polskę procedura zapewniłaby poszanowanie zasady przejrzystości procesu, "która zasługuje na obronę". "Le Soir" odrzuca argumentację szwedzkiego przewodnictwa, że urzędujący politycy nie mogą zgłosić swojej kandydatury, bo w razie porażki byliby spaleni na krajowej scenie politycznej. Gazeta pisze, że takie myślenie polityków jest krótkowzroczne.

"Taki manifest (...) może być problemem tylko dla kogoś, kto traktuje europejski projekt jak wstydliwą chorobę (...). Niech kandydaci się zgłaszają, niech debatują nad swoimi programami i ich bronią - europejska idea tylko by na tym zyskała i przybliżyłoby to obywateli do europejskich instytucji. Dla polityka nie powinno to być obciążenie, ale raczej trampolina" - pisze "Le Soir".

Oczywiście gazeta przyznaje, że nawet uważany za faworyta na stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej, cieszący się poparciem francusko-niemieckim belgijski premier Herman Van Rompuy, wprost nie potwierdził, że jest zainteresowany nowym stanowiskiem. O jego szansach wypowiada się ostrożnie. "Para Sarkozy-Merkel prowadzi bal, ale wszyscy tańczą!" - pisze, wskazując, że zakulisowe pertraktacje będą musiały zadowolić wszystkie kraje członkowskie UE.

Czwartkowa belgijska prasa jest oburzona atakami brytyjskich dzienników na Van Rompuya, oskarżanego po drugiej stronie kanału o rzekomy zbytni euroentuzjazm i chęć zlikwidowania państw narodowych w UE, co nie jest prawdą. Premier Gordon Brown powtarza, że jedynym brytyjskim kandydatem pozostaje Tony Blair. Sugerowane przez "Le Soir" rozwiązanie to wybór Van Rompuya na "prezydenta UE", zaś Blaira na szefa unijnej dyplomacji.

Antyeuropejski kontekst wystąpień Brytyjczyków najbardziej zirytował dziennik "La Libre Belgique". Jego zdaniem, Van Rompuy zapewniłby Europie to, czego ona potrzebuje: "impet, twarz, wyznaczenie kierunku, spójność", w pełnym poszanowaniu różnic między krajami członkowskimi. "Jednak byłby to projekt jednoczący i federalistyczny. To właśnie jest słowo, o którym Anglicy nie chcą słyszeć. Ale skoro są tak nieszczęśliwi w Europie, to dlaczego jeszcze w niej pozostają? Dlaczego wręcz chcą jej przewodniczyć?" - pyta dziennik.

Michał Kot (PAP)

kot/ ro/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)