Były szef parlamentu Białorusi Stanisław Szuszkiewicz powiedział w środę, że uważa deklarację o pozbyciu się przez Białoruś wzbogaconego uranu za "prowokację". W jego ocenie, kraj ten nie posiada materiału, z którego mogłaby powstać broń jądrowa.
"Uważam to za wielką prowokację ze strony naszego rządu" - oznajmił w Radiu Swaboda Szuszkiewicz, który jako naukowiec zajmował się problemami fizyki jądrowej. Dodał: "Na Białorusi nie było i nie ma wzbogaconego uranu. Skąd mógłby się wziąć? Jeśli jest, to jest w takim stanie, że trzeba go pozyskiwać w takich zakładach, jakich na Białorusi nie ma".
Szuszkiewicz przypomniał, że Białoruś w latach 90. oddała radziecką broń jądrową i on sam jako szef parlamentu (i jednocześnie głowa państwa) podpisał odpowiednie dokumenty z tym związane.
"Widocznie, mamy tonę zanieczyszczonego uranu z dawnego reaktora badawczego w Sosnach i trzeba to komuś oddać pod pozorem nie wiadomo czego. Można z tego (materiału) (...) zrobić brudną bombę, ale niczego jądrowego już nie mamy - ani uranu, ani plutonu" - dodał.
Zapytany o to, czy Amerykanie podpisując dokument, zostali wprowadzeni w błąd, Szuszkiewicz powiedział: "Myślę, że strona amerykańska ma tam jakieś inne punkty, a na to po prostu nie zwraca uwagi, bo dobrze wie, że u nas uranu, z jakiego można by zrobić broń jądrową, nie ma - ani uranu, ani plutonu".
W ogłoszonej w środę wspólnej deklaracji z USA Białoruś zobowiązała się pozbyć do 2012 roku zapasów wysoko wzbogaconego uranu w ramach finansowanego przez Stany Zjednoczone planu redukcji światowych zasobów tego surowca, który może być wykorzystany do produkcji broni atomowej. Według Instytutu Studiów Międzynarodowych w kalifornijskim Monterey, na który powołuje się agencja AP, Białoruś ma 170 kg wysoko wzbogaconego uranu, przechowywanego w Instytucie Badań Energetycznych i Jądrowych "Sosny". Inne nieoficjalne źródła podają, że zapasy paliwa wynoszą jedynie 40 kg.
Z Mińska Anna Wróbel (PAP)
awl/ mc/