Ok. 60 tys. demonstrantów przeszło w sobotę ulicami Bangkoku, domagając się przedterminowych wyborów i dymisji premiera Abhisita Vejjajivy, któremu zarzucają sprzyjanie elitom kraju i marginalizowanie biedniejszych warstw społeczeństwa.
Protestujący żądają natychmiastowego ustąpienia premiera i rozwiązania parlamentu, podczas gdy Abhisit jest skłonny spełnić te postulaty dopiero pod koniec roku. "Nie godzimy się, by Abhisit zachował władzę jeszcze przez dziewięć miesięcy" - podkreślił jeden z przedstawicieli opozycji.
Ubrani w czerwone koszule zwolennicy, obalonego w 2006 roku, premiera Thaksina Shinawatry protestują od trzech tygodni. W ciągu tygodnia manifestacje są mniej liczne, ale demonstracje organizowane w weekendy przyciągają dziesiątki tysięcy ludzi.
Masowe protesty nie podobają się m.in. przedstawicielom branży turystycznej. W piątek demonstrowali oni w Bangkoku i innych miastach, wyrażając niezadowolenie wobec kryzysu politycznego, który, ich zdaniem, uderza w sektor turystyczny.
Zwolennicy Thaksina twierdzą, że są marginalizowani przez popierających obecnego premiera Abhisita wojskowych, wielkomiejskie elity i monarchistów. Większość manifestantów przybyła do Bangkoku z rolniczej północy, skąd pochodzi Thaksin, i północno-wschodnich terenów kraju. Były premier cieszy się popularnością wśród biedniejszych warstw społeczeństwa.
Thaksin kierował rządem Tajlandii w latach 2001-2006. Został usunięty z urzędu w 2006 roku w wyniku zamachu stanu przeprowadzonego przez wojskowych, zarzucających mu korupcję i nepotyzm. W 2008 roku został skazany zaocznie na dwa lata więzienia pod zarzutem "konfliktu interesów" i nadużycia władzy. Obecnie przebywa na emigracji. (PAP)
ksaj/ woj/
5971107 arch.