Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Tajlandia: Bangok płonie, liderzy demonstrantów poddali się

0
Podziel się:

#
większa liczba ofiar, wypowiedź obecnego i byłego premiera, godzina policyjna w wielu regionach
#

# większa liczba ofiar, wypowiedź obecnego i byłego premiera, godzina policyjna w wielu regionach #

19.05. Bangkok (PAP/Reuters, AP) - Rozruchy i płomienie - tak w środę wyglądał Bangkok po szturmie wojska na obóz antyrządowych demonstrantów, którzy podpalili 5 budynków, w tym giełdę papierów wartościowych i dom towarowy. Ich oprzywódcy poddali się. W mieście wprowadzono godzinę policyjną.

W zamieszkanym przez 15 milionów ludzi stolicy Tajlandii doszło do przerw w dostawach energii elektrycznej. Dotknęły one m.in. turystyczną dzielnicę, w której znajdują się luksusowe hotele.

Oprócz giełdy i centrum handlowego podpalono kino, kilka banków i siedzibę instytucji nadzorujących sieć elektryczną.

Protestujący zwrócili się również przeciwko miejscowym mediom, które oskarżają o sprzyjanie władzom. Zaatakowali siedzibę telewizji Channel 3, podpalając zaparkowane przed nią samochody; uruchamiając system przeciwpożarowy doprowadzili do zalania budynku. Telewizja przestała nadawać. Anglojęzyczny dziennik "Bangkok daily" po otrzymaniu gróźb ewakuował swoich pracowników.

Tajski rząd zdecydował o wprowadzeniu w stolicy godziny policyjnej od godz. 20 w środę do godz. 6 rano w czwartek. Następnie władze ogłosiły też godzinę policyjną w 21 innych regionach kraju, gdzie również doszło do aktów przemocy i gdzie jest silny ruch antyrządowy.

Podczas operacji wojskowej przeprowadzonej w celu rozproszenia antyrządowych demonstrantów od ponad miesiąca domagających się ustąpienia rządu i rozpisania nowych wyborów co najmniej 12 osób zginęło, a ponad 50 zostało rannych.

W starciach zginął włoski fotoreporter, a co najmniej dwóch innych zagranicznych dziennikarzy zostało rannych.

Do szturmu na obóz w handlowo-turystycznej dzielnicy Bangkoku, w którym zabarykadowały się tysiące zwolenników byłego premiera Thaksina Shinawatry, doszło wcześnie rano.

Podczas szturmu użyto gazu łzawiącego i broni automatycznej. Po szturmie przywódcy "czerwonych koszul" postanowili zakończyć protest i oddać się w ręce policji.

"Przepraszam wszystkich, ale nie chcemy kolejnych strat" - oświadczył jeden z nich oficjalnie odwołując protesty. Kilka minut później telewizja pokazała czterech przywódców antyrządowych demonstracji w areszcie.

Rzecznik armii w oświadczeniu telewizyjnym poinformował, że obóz demonstrantów jest pod kontrolą żołnierzy i armia wstrzymała operację. W chwili, gdy liderzy "czerwonych koszul" poddawali się, w obozie eksplodowały trzy granaty, ciężko raniąc dwóch żołnierzy i zagranicznego dziennikarza.

Po informacji o szturmie na obóz demonstrantów w Bangkoku zamieszki wybuchły również w miastach Udon Thani i Khon Keon na północnym wschodzie Tajlandii. Demonstranci zaatakowali tam budynki władz miejskich i podpalili je.

W środę wieczorem premier Abhisit Vejjajiva powiedział w wystąpieniu telewizyjnym, że "wierzy, iż uda się zakończyć to, co się dzieje, i przywrócić pokój i porządek". Nie ma jednak, jak pisze agencja Reutera, pewności, że to już ostatni akord protestów antyrządowych, a nie początek jeszcze intensywniejszych zamieszek.

Prominentny historyk polityczny Charnvit Kasetsiri uważa, że obecne zamieszki są najpoważniejsze i najmniej przewidywalne w historii Tajlandii, zwłaszcza od chwili, gdy przywódcy demonstrantów oddali się w ręce policji i demonstrantami nikt nie kieruje.

Obalony w bezkrwawym zamachu wojskowym w roku 2006 były premier Tajlandii Thaksin Shinawatra powiedział, że operacja wojska wobec protestujących może doprowadzić do wojny partyzanckiej.

Thaksin, który przebywa na uchodźstwie, jest przez adwersarzy uważany za najbardziej skorumpowanego polityka. Dla swoich zwolenników, których reprezentują "czerwone koszule", jest pierwszym politykiem, który dostrzegł miliony biedaków w Tajlandii.(PAP)

mmp/ keb/ kar/

6269235 6269038 6269700 arch.

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)