Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Tusk: nie podgrzewajmy sprawy wypowiedzi wiceambasadora USA

0
Podziel się:

(dochodzi wypowiedź lidera PO Jana Rokity)

(dochodzi wypowiedź lidera PO Jana Rokity)

7.11. Opole/Warszawa/Rzeszów (PAP) - Przewodniczący PO Donald Tusk uważa, że sprawa wypowiedzi wiceambasadora USA Kennetha Hillasa na temat wicepremiera i ministra edukacji Romana Giertycha nie powinna być "pretekstem do pogarszania relacji polsko- amerykańskich".

"Nie robiłbym z tej sprawy jakiegoś szczególnego pretekstu do pogarszania relacji polsko-amerykańskich. Mam wrażenie, że bardzo szybko usłyszymy jednoznaczne przeprosiny" - powiedział we wtorek Tusk na konferencji prasowej w Opolu.

"Nie uważam, żeby była to sprawa, którą trzeba podgrzewać. Ani Amerykanie, ani Polacy nie mają interesu, żeby przez jedną nierozsądną wypowiedź psuć nasze relacje" - dodał szef PO.

Chodzi o upublicznioną wypowiedź Hillasa, który na spotkaniu z ministrem w Kancelarii Premiera Leszkiem Jesieniem miał stwierdzić, że słowa wicepremiera Romana Giertycha o wojnie w Iraku "wzbudziły zaniepokojenie w Waszyngtonie". Dyplomata miał też zauważyć, że "gdyby wicepremier rządu np. w Niemczech, Francji, czy Danii wypowiedział takie słowa, zostałby odwołany".

Giertych mówił w "Sygnałach Dnia", że najbardziej zdumiewa go to, iż notatka (z rozmowy Hillasa z Jesieniem) "nie spotkała się z natychmiastową reakcją ze strony polskiej".

Proszony o komentarz do całej sprawy Tusk ocenił, że - jego zdaniem - "obaj politycy - i wiceambasador amerykański, i premier Giertych przesadzają".

Szef PO podkreślił, że dyplomaci amerykańscy - szczególnie pracownicy ambasady amerykańskiej - muszą wiedzieć, że Polacy są b. wrażliwi na to, co mówią ambasadorowie mocarstw. "Mamy z tym złe doświadczenia po roku 1945. Polska, jak żaden kraj w Europie, jest wrażliwa na słowa, jakie wypowiadają na temat naszych wewnętrznych spraw ambasadorowie tych najsilniejszych państw" - mówił.

Tusk zaznaczył, że wielokrotnie rozmawiał z amerykańskim ambasadorem oraz pracownikami ambasady i zdaje sobie sprawę, że Amerykanie mają swobodny sposób wypowiadania swoich opinii i mniej przestrzegają protokołu.

"Nie zmienia to mojego przekonania, że w tym przypadku twarda reakcja jest uzasadniona. Natomiast Roman Giertych przesadza. On we wszystkim przesadza - może dlatego, że stara się wbić Polakom do głowy informację, że on i jego partia w ogóle istnieją" - podsumował szef PO.

Inny lider PO, Jan Rokita ocenił na wtorkowej konferencji prasowej w Rzeszowie, że "jedyną rzeczą złą w tej całej sprawie jest to, że poufne rozmowy pomiędzy przedstawicielami Stanów Zjednoczonych i Polski wypływają do opinii publicznej".

Jak powiedział, upublicznienie notatki sporządzonej po spotkaniu Jesienia z Hillasem "jest oczywistym skandalem". "To pokazuje nieprofesjonalizm dyplomacji, nieprofesjonalizm ludzi, którzy te papiery dostają" - uważa Rokita.

"W treści rozmowy nie widzę żadnej sprawy. Tego typu opinie na temat postępowania rządów innych krajów są wyrażane w stosunkach międzynarodowych w sposób zupełnie normalny" - podkreślił Rokita.

Przypomniał też, że sam kiedyś mówił wysokim przedstawicielom rządu niemieckiego "co uważa na temat niektórych ministrów tego rządu". "I jako żywo nie wzbudzało to niczyjego zdziwienia, że wyrażam taką opinie. To jest normalne w stosunkach międzynarodowych" - dodał Rokita.

Posłanka PO Hanna Gronkiewicz-Waltz uznała natomiast słowa Kennetha Hillasa za "niedopuszczalną krytykę". "Urzędnik przekroczył swoją wolność wypowiedzi mówiąc o tym kto powinien mieć jakie stanowisko w Polsce" - powiedziała dziennikarzom w Warszawie Gronkiewicz-Waltz.

W jej opinii, błąd popełniła też polska strona. "Sekretarz stanu nie powinien spotykać się z pracownikiem ambasady, tylko z ambasadorem" - podkreśliła. (PAP)

mkr/ jsz/ och/ kyc/ par/ jra/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)