Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Tusk: zatrzymania Michalewicza nie nazwałbym kompromitacją

0
Podziel się:

Polskie służby w sprawie Alesia Michalewicza zachowały się możliwie
sprawnie - powiedział we wtorek premier Donald Tusk, odnosząc się do zatrzymania białoruskiego
opozycjonisty przez Straż Graniczną. Jak dodał, nie nazwałby tego kompromitacją.

*Polskie służby w sprawie Alesia Michalewicza zachowały się możliwie sprawnie - powiedział we wtorek premier Donald Tusk, odnosząc się do zatrzymania białoruskiego opozycjonisty przez Straż Graniczną. Jak dodał, nie nazwałby tego kompromitacją. *

"Protestuję przeciwko sformułowaniu, że polskie służby się skompromitowały. Nie, zadziałały skutecznie, bo według procedury - która jest tak skonstruowana i ma wymiar międzynarodowy, od czasu do czasu może się okazać, że państwo ze złą wolą wpisuje na listę Interpolu kogoś, kto wcale nie jest przestępcą. I oczywiście jest pytanie, jak szybko weryfikować takie dane" - mówił Tusk na konferencji prasowej.

Według premiera, "trudno oczekiwać od funkcjonariusza Straży Granicznej, policjanta, aby rozstrzygał, czy zapis Interpolu mówiący o ściganiu tego, czy innego obywatela danego państwa jest zasadny, czy nie".

Zdaniem Tuska, w sprawie Michalewicza - w ramach procedur, jakie obowiązują - polskie służby zachowały się możliwie sprawnie. Jak tłumaczył, "obywatel Białorusi wykazywany na listach Interpolu został zatrzymany, a sprawa została wyjaśniona w trybie naprawdę błyskawicznym jak na tego typu okoliczności".

Jak mówił, po potwierdzeniu, że ściganie przez Interpol nie ma uzasadnienia, ponieważ jest "naznaczone oczywistą dwuznacznością jaką są często przypadki białoruskie" został uwolniony, miał zapewniona opiekę. "Z tego co wiem, nie ma też żadnych pretensji" - dodał.

"Czasami może się tak zdarzyć, że funkcjonariusz będzie zatrzymywał obywatela innego kraju i nie będzie tego weryfikował politycznie poprzez telefon do premiera (...), bo nie jest powołany do sprawdzania takiego przypadku" - podkreślił Tusk. Jego zdaniem, wszystkie służby zadziałały na tyle szybko, by przykrość, która spotkała białoruskiego opozycjonistę, trwała możliwie krótko.

"Czasami przepisy międzynarodowe powodują, że takie coś się może zdarzyć. Trudno" - powiedział premier.

"Dla mnie kluczowym pytaniem jest, w jaki sposób szybko rozstrzygniemy, na ile państwa typu Białoruś mogą wpisywać na listę Interpolu (...) przestępców w cudzysłowie z ich punktu widzenia, ponieważ jeśli Interpol będzie nam przekazywał takie dane, to na poziomie funkcjonariusza straży granicznej, czy policji nie możemy oczekiwać weryfikacji takiego zapisu" - zaznaczył Tusk.

Premier zapowiedział, że będą prowadzone prace, które umożliwią działanie prewencyjne, co - jak mówił - wymaga spotkania z przedstawicielami Interpolu i zbadania tej procedury. "Polska strona za to nie odpowiada" - mówił.

Dodał, że trudno oczekiwać od państwa polskiego, żeby wprowadziło zapis, iż jeśli ktoś jest ścigany przez Interpol, a jest z Białorusi, ma być puszczony wolno. "Bo - wybaczcie państwo - w wielu krajach są więźniowie polityczni i równocześnie kryminaliści, więc byłoby to chyba zbytnim uproszczenie" - przekonywał Tusk.

Premier dopytywany był na konferencji, czy nie można byłoby stworzyć prewencyjnie listy opozycjonistów białoruskich, aby nie narażać ich na podobne nieprzyjemności. "Pomysł, żeby MSZ produkowało listy ludzi, którzy chociaż są ścigani przez Interpol, nie byli zatrzymywani przez polskie służby jest moim zdaniem ryzykowny, nie odrzucałbym go od razu, ale jest ryzykowny" - odpowiedział.

Jak dodał, trudno mu sobie w tej chwili wyobrazić takie prewencyjne listy opozycjonistów białoruskich. "Ale niewykluczone, że ktoś mądrzejszy ode mnie znajdzie rozwiązanie, które będzie oznaczało prewencję. Jeśli nie, to raczej będę stawiał na to, że kiedy ktoś zostanie zatrzymany, bo jest ścigany listem (gończym), czy jest na liście Interpolu, żeby skrócić absolutnie do minimum czas pobytu w odosobnieniu" - zastrzegł Tusk.

"My tę sytuację sprzed kilkudziesięciu godzin chcemy przeanalizować dosłownie minuta po minucie, żeby zobaczyć, co w tym modelu jest do naprawienia, czy do wyeliminowania, żeby uniknąć na przyszłość takiej sytuacji" - podkreślił szef rządu.

Dodał, że było mu przykro w związku z zatrzymaniem Michalewicza, bo - jak mówił - zarówno jego rząd, jak i on osobiście angażują się bez reszty w pomoc dla opozycji białoruskiej i Polonii.

Michalewicz został zatrzymany w poniedziałek po południu przez Straż Graniczą na warszawskim lotnisku, skąd chciał lecieć do Londynu. SG poinformowała, że Michalewicz legitymował się czeskim dokumentem uchodźczym i widniał w systemach Interpolu jako osoba poszukiwana w celu doprowadzenia do prokuratury. Był podejrzany o "zorganizowanie masowych manifestacji".

Po kilku godzinach został zwolniony przez warszawską prokuraturę. W jego sprawie interweniowało polskie MSZ; na lotnisko przybył wiceminister spraw zagranicznych Krzysztof Stanowski.

Polski resort kupił mu także bilet do Londynu. Po zwolnieniu mówił, że przez cały czas zatrzymania "był traktowany tak, jak to powinno być w państwie prawa".

Białoruska KGB zatrzymała Michalewicza po demonstracji w Mińsku w dniu wyborów prezydenckich 19 grudnia 2010 r., które białoruska opozycja uznała za sfałszowane na korzyść urzędującego prezydenta Alaksandra Łukaszenki. Władze postawiły mu oraz kilkudziesięciu innym osobom zarzuty zorganizowania masowych zamieszek, w trakcie których doszło do napaści na funkcjonariuszy służb państwowych i zniszczenia majątku o wartości kilkunastu milionów białoruskich rubli.

Przez blisko 2 miesiące trzymano go w areszcie. Po wyjściu na wolność opozycjonista ogłosił, że był torturowany. Ogłosił też publicznie, że aby wydostać się z aresztu, podpisał zobowiązanie do współpracy z KGB, ale je zrywa.

W nocy z 13 na 14 marca, wbrew wydanemu przez władze zakazowi wyjazdu z kraju, Michalewicz opuścił Białoruś. Przez Polskę przedostał się do Czech, gdzie około tygodnia po przybyciu otrzymał azyl polityczny. Białoruska prokuratura w ostatnich miesiącach wystąpiła do Czech z wnioskiem o ekstradycję Michalewicza. Czeski sąd w ubiegłym tygodniu uznał, iż spełnienie żądania jest niedopuszczalne.(PAP)

joko/ mzk/ mrr/ la/ jbr/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)