Wspólny regulator sektora w Unii Europejskiej, więcej rynkowych zasad w rozdziale częstotliwości i bardziej przejrzyste zasady dla konsumentów - to część założeń reformy sektora telekomunikacyjnego w UE, które przyjmie w czwartek Komisja Europejska (KE).
Jednym z problemów, które dostrzega KE są różnice we wdrażaniu unijnego prawa przez krajowe instytucje regulujące, takie jak polski Urząd Komunikacji Elektronicznej (dawniej Urząd Regulacji Telekomunikacji i Poczty).
"Technologia nie zna granic, ale regulacja rynków - tak" - ubolewała we wtorek komisarz UE ds. społeczeństwa informatycznego Viviane Reding.
Proponowana przez nią unijna instytucja regulująca sektor telekomunikacyjny nie zastąpiłaby krajowych regulatorów, tylko miałaby z nimi współpracować. W niektórych dziedzinach mają one zresztą zyskać nowe kompetencje i więcej władzy, np. możliwość nakładania kar za łamanie warunków przyznanych operatorom licencji.
Wiele zmian przygotowano z myślą o zwykłych użytkownikach usług: wszyscy obywatele UE mają na przykład odczuć poprawę, jeśli chodzi o dzwonienie na darmowe numery za granicę - co dziś często jest płatne, albo w ogóle niemożliwe. Codziennych użytkowników internetu przekona też pewnie zwiększenie uprawnień krajowych regulatorów np. w walce ze spamem.
Ochronie konsumenta ma służyć inny środek - zagwarantowanie możliwości porównania cen różnych operatorów, by z zalewu ofert wybrać naprawdę najlepszą. Bezpieczeństwu danych - nałożony na operatorów obowiązek informowania o każdym przypadku złamania systemów bezpieczeństwa albo wycieku poufnych danych. Nad wszystkim mają czuwać krajowe instytucje regulujące.
Cała proponowana reforma ma dostosować prawo UE do zmian na rynku i w technologiach informacyjnych. Stąd zamiar oferowania klientom większego dostępu i wyboru częstotliwości radiowych. Wraz z rozwojem technologicznym - co udowodniła telefonia komórkowa i popularność bezprzewodowego internetu - ich rola będzie rosła. Dlatego KE planuje, by przynajmniej niektóre zakresy podlegały jednakowym unijnym zasadom, a także chce dopuścić handel wybranymi częstotliwościami w UE.
Komisarz Reding jest zdania, że istnienie 25 nieskoordynowanych krajowych instytucji regulujących oraz 25 systemów przydzielania częstotliwości, to jeden z głównych powodów przepaści, jaka dzieli UE od USA, gdzie działa jeden system, a nad rynkiem czuwa jeden regulator. Rezultat jest taki, że inwestycje w USA w sektorze telekomunikacyjnym sięgają 4,2 proc. PKB, zaś w UE - 2,4 proc.
Na razie Komisja Europejska zamierza rozpocząć publiczne konsultacje w sprawie planowanych reform. Przedstawienia konkretnych propozycji legislacyjnych można spodziewać się na początku roku 2007, zaś wejścia w życie nowych przepisów - nie wcześniej, niż w roku 2010.
Michał Kot (PAP)
kot/ icz/ ap/