Nie panikować, lecz zaufać lekarzom - z takim apelem zwrócił się w poniedziałek do mieszkańców Ukrainy prezydent Wiktor Juszczenko.
Jego kraj od ponad tygodnia zmaga się z epidemią grypy. Choruje na nią prawie milion osób, a 155 zmarło. Odnotowano także 65 zachorowań na grypę A/H1N1 i 14 spowodowanych nią zgonów.
Zaledwie trzy dni wcześniej wysocy przedstawiciele Juszczenki głośno rozważali w mediach możliwość ogłoszenia w związku z epidemią grypy stanu wyjątkowego.
W poniedziałek, po wizycie w kilku szpitalach w Kijowie szef państwa uznał, że przebieg epidemii na Ukrainie nie różni się od sytuacji w innych państwach, jednak - jak powiedział - "tylko na Ukrainie jest dziesięciokrotnie więcej paniki i stukrotnie więcej zamieszania".
O scenariuszu wprowadzenia stanu wyjątkowego mówił w piątek jeden z zastępców kancelarii Juszczenki, Ihor Popow. Wypowiadała się na ten temat również sekretarz prezydenckiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Raisa Bohatyriowa.
"Taka liczba zmarłych mówi sama za siebie. Niewykluczone, że stan wyjątkowy pozwoliłby uratować więcej ludzi. Podstawy konstytucyjne istnieją" - powiedziała, występując w stacji telewizyjnej 5. Kanał.
Sam Juszczenko powiedział w niedzielę, że stanu wyjątkowego nie wprowadzi.
Niewykluczone, że wypowiedź ta padła po oskarżeniach, iż ogłaszając taki stan Juszczenko chce przełożyć zaplanowane na styczeń wybory prezydenckie.
Urzędujący szef państwa będzie starał się w nich o reelekcję, jednak rankingi przedwyborcze, w których dostaje kilka procent poparcia, nie dają mu szans na wygraną.
Na najwięcej głosów może liczyć kandydująca w wyborach premier Julia Tymoszenko i przywódca prorosyjskiej opozycji Wiktor Janukowycz (odpowiednio 20 i 28 proc. poparcia).
Jarosław Junko (PAP)
jjk/ mc/