Rewelacje dotyczące zgody Ukrainy na kupno rosyjskiego gazu za cenę 321 dolarów za 1000 metrów sześciennych są nieprawdziwe - oświadczyły we wtorek władze w Kijowie i państwowa kompania gazowa Naftohaz.
"Informacje na ten temat, rozpowszechnione przez niektóre media, nie odpowiadają rzeczywistości" - ogłoszono w przekazanym prasie komunikacie rządu Julii Tymoszenko.
Służby prasowe rządu poinformowały, że rozmowy o warunkach handlu gazem między Ukrainą a Rosją rozpoczną się dopiero w środę, a negocjatorzy nie będą odbiegać w nich od dyrektyw określonych przez prezydenta Wiktora Juszczenkę i premier Tymoszenko.
"Naftohaz ani na krok nie odstąpi od obrony interesów narodowych Ukrainy" - czytamy w komunikacie.
Informację o zgodzie Ukrainy na cenę 321 dolarów za 1000 metrów sześciennych rosyjskiego gazu dostarczonego jej w styczniu i lutym 2008 roku przez spółkę RosUkrEnergo (RUE) podał we wtorek rosyjski dziennik "Kommiersant".
Według gazety przewiduje to umowa podpisana 6 marca w Moskwie przez przedstawicieli Naftohazu i RUE; ze strony ukraińskiego koncernu podpis pod porozumieniem złożył wiceprezes Ihor Didenko.
"Kommiersant" utrzymuje, że otwarta pozostaje wciąż kwestia ilości rosyjskiego paliwa, odebranego przez Ukrainę w dwóch pierwszych miesiącach tego roku.
Źródło w rosyjskim Gazpromie, na które powołuje się dziennik, twierdzi, że może chodzić nawet o 4 mld z ogółem 9,1 mld metrów sześciennych gazu dostarczonego w tym czasie stronie ukraińskiej.
"Kommiersant" podaje, że Didenko oświadczył w Moskwie, iż Ukraina zaakceptuje każdą cenę, ale pod warunkiem, że z ukraińskiego rynku zostanie usunięta UkrGazEnergo (UGE), spółka Naftohazu i RUE.
Cytowane przez gazetę źródło w Gazpromie podkreśliło, że zaakceptowanie przez Ukrainę ceny 321 USD za 1000 metrów sześciennych surowca w porozumieniu za styczeń i luty 2008 roku oznacza, iż kraj ten jest "wypłacalnym klientem" i może w przyszłości kupować gaz po takich kosztach.
RosUkrEnergo, spółka Gazpromu i ukraińskiego biznesmena Dmytra Firtasza, utrzymuje, że z powodu surowej zimy w Azji Środkowej tamtejsi producenci gazu zmniejszyli w styczniu i lutym eksport surowca, w związku z czym musiała ona tłoczyć na Ukrainę rosyjskie paliwo, które jest droższe od środkowoazjatyckiego. Kijów dotąd nie przyjmował tego do wiadomości.
Przyszłość rosyjsko-ukraińskiej współpracy gazowej będzie tematem rozmów szefów Gazpromu i Naftohazu, Aleksieja Millera i Ołeha Dybyny, które odbędą się w środę w Moskwie. Początkowo podawano, że Miller i Dubyna spotkają się we wtorek.
W ubiegłą środę Naftohaz zgodził się zapłacić UkrGazEnergo 270 mln dolarów długu za 2007 rok, którego wcześniej nie uznawał, a także podpisać z tą spółką antydatowane porozumienie w sprawie dostaw środkowoazjatyckiego gazu ze stycznia i lutego 2008 roku.
Gazprom zarzucał Kijowowi, że zalega on z opłatami za surowiec oraz zwleka z podpisaniem porozumień o współpracy w sferze gazowej w 2008 roku i kolejnych latach. W ubiegłym tygodniu na ponad dwie doby zmniejszył o 50 proc. dostawy gazu na Ukrainę.
Jarosław Junko (PAP)
jjk/ cyk/ mc/