Około tysiąca osób szturmowało w środę siedzibę władz Kijowa, domagając się ogłoszenia nowych wyborów rady miejskiej. Doszło do potyczek z milicją, kilka osób zostało zatrzymanych.
Choć kadencja poprzedniej rady miasta upłynęła w czerwcu, rządzący blokują wybory nowej, gdyż - jak twierdzi opozycja - Partia Regionów prezydenta Wiktora Janukowycza obawia się porażki wyborczej w nieprzyjaznej dla tego ugrupowania stolicy Ukrainy.
"Wybory w Kijowie staną się początkiem końca Wiktora Janukowycza, a Ukraina powstanie z kolan" - oświadczył jeden z opozycyjnych przywódców Arsenij Jaceniuk, który uczestniczył w demonstracji przed kijowskim ratuszem.
Władze tymczasem nie ogłaszają nowych wyborów, gdyż powołują się na decyzję trybunału konstytucyjnego, który orzekł, iż kijowianie powinni wybierać władze miasta w ogólnokrajowych wyborach władz lokalnych w październiku 2015 r.
Jaceniuk poinformował w środę, że opozycja poprosi o interwencję w sprawie wyborów w Kijowie Radę Europy. Polityk ma nadzieję, że wpłynie to na przyspieszenie decyzji o głosowaniu nad składem nowej rady miasta.
Podobnie wygląda sytuacja z wyborami kijowskiego mera. Rządzący również nie spieszą się do ogłoszenia wyborów na to stanowisko, mimo że pozostaje ono nieobsadzone od ponad dwóch lat.
Zdaniem komentatorów ewentualna porażka przedstawicieli Partii Regionów w wyborach mera Kijowa i stołecznej rady miasta negatywnie wpłynęłaby na wizerunek Janukowycza, który w wyborach prezydenckich 2015 r. będzie ubiegał się o reelekcję.
Z Kijowa Jarosław Junko (PAP)
jjk/ awl/ mc/