Około pięciu tysięcy osób przeszło we wtorek pod czerwonymi flagami przez centrum Kijowa w pochodzie Komunistycznej Partii Ukrainy (KPU), zorganizowanym z okazji Święta Pracy. Demonstracje pierwszomajowe odbyły się też w innych miastach na Ukrainie.
Kijowska manifestacja wyglądała jak wstęp do kampanii przed październikowymi wyborami parlamentarnymi. Podczas pochodu, a następnie wiecu, komuniści obiecywali, że po wyborach zwrócą władzę narodowi i ostro krytykowali rządzących, do których jako koalicjanci Partii Regionów prezydenta Wiktora Janukowycza sami należą.
Przywódca KPU Petro Symonenko oświadczył na wiecu, że winę za obecną sytuację na Ukrainie ponoszą oligarchowie i przedstawił sposoby walki z nękającym państwo kryzysem. Zaproponował m.in. nacjonalizację fabryk, wzmocnienie kontroli państwa nad kluczowymi sektorami, oraz przywrócenie kary śmierci.
Podobne marsze i wiece odbyły się prócz Kijowa w innych miastach Ukrainy. Do jednej z największych manifestacji doszło w Charkowie na wschodzie kraju, gdzie w pochodzie wzięło udział około 15 tys. osób.
Najmniejszy, około 100-osobowy pochód uformował się we Lwowie, na zachodniej Ukrainie. W związku z tym, że niedawno lwowska rada miejska wydała zakaz używania symboliki nazistowskiej i komunistycznej, podczas marszu miejscowi komuniści zrezygnowali z niesienia czerwonych flag. (PAP)
jjk/ ap/