Po zamachu na moskiewskim lotnisku Domodiedowo ukraińskie władze starają się ustalić, czy wśród ofiar tragedii są obywatele Ukrainy. Jednym z ostatnich samolotów, który wylądował na lotnisku przed eksplozją, była maszyna z Odessy.
Świadkiem wybuchu na lotnisku Domodiedowo był przywódca działającej w Odessie prorosyjskiej partii "Rodina" (Ojczyzna) Igor Markow. Przyleciał do Moskwy samolotem z Odessy.
"Jeszcze 3-4 minuty, a sam mogłem znaleźć się w centrum wybuchu. Zobaczyłem kłęby dymu, wszyscy uciekliśmy do tyłu. Kierowca, który mnie odbierał, został lekko kontuzjowany" - mówił Markow w rozmowie telefonicznej z odeską stacją telewizyjną ATB.
"Niestety nie wiem, czy ucierpiał któryś z naszych rodaków" - powiedział.
Samolotem z Odessy, który wylądował na lotnisku Domodiedowo, leciało 30 pasażerów.
Na największym lotnisku Ukrainy w Boryspolu pod Kijowem w związku z zamachem wzmocniono zasady bezpieczeństwa.
Korespondent PAP, który był tam ok. godz. 18 (17 czasu polskiego), widział zmierzające w kierunku lotniska autobusy milicyjne oraz kolumnę radiowozów milicyjnych na sygnale.
Jak podała rzeczniczka lotniska w Boryspolu, do terminali wpuszczane są wyłącznie osoby wylatujące z Kijowa, a teren wokół portu lotniczego patrolowany jest przez funkcjonariuszy milicji z psami.
Z Kijowa Jarosław Junko (PAP)
jjk/ az/ kar/