Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Unijne inwestycje w katowickiej infrastrukturze: żeby było lepiej, najpierw bywa gorzej

0
Podziel się:

Choć inwestycje od pięciu lat realizowane
dzięki pieniądzom z Unii Europejskiej zmieniły wiele śląskich
miast, dla części mieszkańców były przyczyną poważnych kłopotów.
Właściciele sklepów przy ul. Warszawskiej w Katowicach o trwającej
cztery lata wymianie kanalizacji mówią krótko: horror, a winą za
to obarczają władze.

Choć inwestycje od pięciu lat realizowane dzięki pieniądzom z Unii Europejskiej zmieniły wiele śląskich miast, dla części mieszkańców były przyczyną poważnych kłopotów. Właściciele sklepów przy ul. Warszawskiej w Katowicach o trwającej cztery lata wymianie kanalizacji mówią krótko: horror, a winą za to obarczają władze.

Rzecznik Urzędu Miasta w Katowicach Waldemar Bojarun uważa oceny najemców za niesprawiedliwe. "Władze miasta mają znikomy wpływ na tempo realizowanych inwestycji, może jedynie ulżyć najemcom, obniżając opłaty" - tłumaczy. "Żeby było lepiej, przez jakiś czas musi być gorzej. Trzeba pamiętać, że po okresie remontów poprawia się standard i jakość życia osób mieszkających i pracujących przy danej ulicy" - dodał rzecznik.

Ulice ścisłego centrum przez lata były rozkopane, samochody kierowano na uciążliwe objazdy, a piesi musieli lawirować między wykopami. Najbardziej ucierpieli najemcy z Warszawskiej, którym spadły obroty, a niektórzy zmuszeni byli nawet zamknąć swoje sklepy.

Mimo że Warszawska jest od kilku miesięcy znów otwarta, nie wszyscy klienci wrócili, a część lokali wciąż stoi pusta - w niektórych widać napisy: "do wynajęcia". Liczba pieszych nasuwa skojarzenie z leniwym, wakacyjnym popołudniem. W dużej restauracji jest tylko dwóch klientów, choć to pora obiadu. "Obroty spadły znacząco, a mimo ponownego otwarcia ulicy, klienci ciągle nie wracają" - żalą się panie z obsługi.

Maciej Kozioł - sprzedawca akcesoriów samochodowych ocenia, że liczba odwiedzających jego sklep klientów spadła aż o 60 proc. Winą za to obarcza władze miasta, które - według niego - wybrały złego wykonawcę robót kierując się w przetargu jedynie ceną, a później źle nadzorowały inwestycję. Przyznaje, że ulica bardzo powoli znowu budzi się to do życia, ale - jego zdaniem - potrzeba pięciu-sześciu lat, żeby klienci przypomnieli sobie o sklepach, które przez lata omijali.

Spadek sprzedaży widoczny jest też w sklepie ze sprzętem dla myśliwych. "Najpierw tłumaczyliśmy to sobie zamknięciem ulicy. Nic się jednak nie zmieniło od czasu, kiedy otwarto ją na nowo. Teraz więc mówimy o kryzysie, albo tłumaczymy tym, że sezon się jeszcze nie rozpoczął" - mówi sprzedawca Artur Siemion.

Spośród rozmówców PAP jedynie mężczyzna prowadzący sklep z artykułami dla plastyków nie odczuł kłopotów. "Powód jest prosty - niedawno zamknięto dwa podobne sklepy w okolicy" - wyjaśnia.

Najemcy lokali na ogół zgadzają się, że remont był konieczny, ale nikt nie spodziewał się, że będzie tak uciążliwy i długotrwały. Winą za tę sytuację zgodnie obarczają władze miasta. "Sytuacja ich przerosła" - mówią.

Małżeństwo prowadzące jeden ze sklepów przy ulicy dochodzącej do Warszawskiej załamuje ręce. "Liczyłem dokładnie: 17 razy odkopywali i zakopywali ziemię w tym samym miejscu" - denerwuje się właściciel. Powiedziano mu, że teoretycznie może wystąpić do sądu o odszkodowanie, ale się na to nie zdecydował. "Jak udowodnić, że z tego konkretnego powodu spadły obroty i ponosi się straty? Będą mówić, że po prostu mamy zbyt wysokie ceny. To jest po prostu nie do wygrania" - ocenia.

Maciej Kozioł pesymistycznie patrzy w przyszłość. "Nie będzie lepiej. Wszystko jest dostosowywane do Unii". Podaje przykład ochrony środowiska: "węgiel drożeje, płacimy za emisję dwutlenku węgla, przekłada się to na ceny węgla, wydobycie spada, wszystko idzie w górę". "Wszędzie stawki rosną. Pytanie - skąd ludzie mają wziąć na to pieniądze. Jak się rozwijać w takich warunkach?" - pyta retorycznie sprzedawca akcesoriów samochodowych.

Przedsiębiorcy z Warszawskiej, którzy przetrwali, boją się, że kłopoty się wcale nie skończyły, bo niedługo rozpocznie się tam remont torowiska tramwajowego.

Kanalizacja w centrum Katowic była stara i zniszczona przez szkody górnicze. Prace rozpoczęły się w 2005 roku. Remont, który kosztował 52 mln euro miał się zakończyć jesienią 2006 roku. Na początku 2007 r. samorząd wypowiedział umowę pierwszemu wykonawcy z powodu opieszałości. Prace zakończyła inna firma. Władze miasta podkreślały, że modernizacja kanalizacji była konieczna, by przystąpić do planowanej od lat przebudowy centrum miasta.

Była to znikoma część planowanych nakładów na miejską kanalizację. W najbliższych latach na ten cel mają zostać skierowane setki milionów złotych. Miasto zamierza współfinansować te inwestycje ze środków unijnych. Przedstawiciele magistratu szczerze uprzedzają, że "będzie dramatycznie, szczególnie dla kierowców". (PAP)

kon/ bba/ jbr/

inwestycje
wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)