Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

USA-Irak: Generał Pace: więcej żołnierzy USA w Iraku to zły pomysł

0
Podziel się:

Sytuację w Iraku można by ustabilizować
szybciej, gdyby Stany Zjednoczone zwiększyły tam liczebność swoich
wojsk. Jednak koszty byłyby większe od korzyści - uważa
przewodniczący Kolegium Szefów Sztabów Sił Zbrojnych USA, generał
Peter Pace.

Sytuację w Iraku można by ustabilizować szybciej, gdyby Stany Zjednoczone zwiększyły tam liczebność swoich wojsk. Jednak koszty byłyby większe od korzyści - uważa przewodniczący Kolegium Szefów Sztabów Sił Zbrojnych USA, generał Peter Pace.

Generał, który w poniedziałek wrócił do Waszyngtonu z dwudniowej wizyty w Iraku, powiedział reporterom w Mosulu przed odlotem do USA, że spotkania z dowódcami i żołnierzami amerykańskimi w tym kraju upewniły go, iż Pentagon słusznie postępuje, skupiając się na szkoleniu irackich sił bezpieczeństwa, czyli armii i policji.

Pace dodał, że obecna wielkość kontyngentu amerykańskiego w Iraku (133 tys. żołnierzy) wystarczy do szkolenia Irakijczyków i jednocześnie do walki z rebelią i fanatykami wyznaniowymi, których ataki grożą wojną domową.

"Więcej żołnierzy amerykańskich i koalicyjnych mogłoby szybciej uporać się z zadaniem, ale oznaczałoby to znaczne wydłużenie okresu zależności [od obcej pomocy] dla irackiej armii i rządu" - tłumaczył Pace.

Na spotkaniu z żołnierzami USA w sobotę w Bagdadzie generał powiedział, że jeszcze w lipcu dowództwo amerykańskie spodziewało się, iż jesienią będzie mogło wycofać z Iraku dwie swoje brygady bojowe, czyli około 7000 ludzi. Tymczasem spirala przemocy wyznaniowej rozkręciła się tak bardzo, że do Iraku musiano dosłać dwie dodatkowe brygady amerykańskie.

Reporterom Pace powiedział, że żołnierze, z którymi spotykał się w Bagdadzie, Faludży i Mosulu, są dumni ze swej misji, ale dostrzegł u nich "pewne zniecierpliwienie, iż Irakijczycy wciąż nie wykorzystują sposobności, jaka im się nadarzyła".

Generał miał na myśli to, że rywalizujący z sobą iraccy szyici i sunnici nie zdołali usunąć dzielących ich rozbieżności i wygasić przemocy na tle wyznaniowo-politycznym, nękającej zwłaszcza Bagdad, i utworzyć silny i skuteczny rząd.

Żołnierze - relacjonował Pace - rozumują tak: "My robimy co do nas należy. Kiedy zamierza się do tego włączyć [iracka] władza?". I dodał: "To jest słuszne pytanie".

Na spotkaniu w Faludży, dawnym bastionie rebeliantów, gdzie wciąż niemal codziennie giną iraccy policjanci, pewien marine zapytał Pace'a, ile czasu powinno się dać rządowi irackiemu na osiągnięcie jedności potrzebnej do ustabilizowania kraju.

"Myślę, że tyle, ile trzeba - co znaczy, że nie wieczność" - odparł generał.

Inny marine zapytał, czy w razie wybuchu otwartej wojny domowej oddziały amerykańskie pozostaną w Iraku. Pace powtórzył, co oświadczył niedawno w Waszyngtonie na posiedzeniu senackiej Komisji Sił Zbrojnych: wojna domowa jest możliwa, ale nie jest prawdopodobna. Nie powiedział jednak, co zrobiłyby USA, gdyby do takiej wojny doszło.

Tygodnik "Newsweek" pisał niedawno, powołując się na anonimowego wysokiego rangą współpracownika George'a W. Busha, że jeśli walki między fanatykami sunnickimi i szyickimi przerodzą się w otwartą wojnę domową, Biały Dom wycofa wojska USA z Iraku. "W razie wojny domowej na wielka skalę prezydent nie zamierza dopuścić, by nasze wojska dostały się w krzyżowy ogień" - powiedział ten współpracownik. (PAP)

xp/ ap/

3413 arch.

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)