Prezydent USA George Bush potwierdził w poniedziałek, że nie ma najmniejszego zamiaru ustąpić Demokratom i zgodzić się na wyznaczenie jakichkolwiek terminów wycofania wojsk amerykańskich z Iraku.
"Zdecydowanie uważam, że politycy w Waszyngtonie nie powinni mówić generałom, jak mają wykonywać swoje zadania. Uważam też, że sztuczne terminy wycofania wojsk byłyby błędem" - powiedział prezydent na spotkaniu z dziennikarzami w Białym Domu po rozmowie z dowódcą sił amerykańskich w Iraku generałem Davidem Petraeusem.
Podkreślił, że ustalenie takich harmonogramów ułatwiłoby tylko zadanie wrogom USA, gdyż "przeczekaliby" oni po prostu do ewakuacji wojsk.
Senat i Izba Reprezentantów uchwaliły niedawno ustawy, w których dalsze finansowanie wojny uzależnia się od wyznaczenia terminu wycofania oddziałów bojowych z Iraku do końca sierpnia 2008 roku (Izba) lub rozpoczęcia ich wycofywania w ciągu czterech miesięcy (Senat).
Obie izby mają w tym tygodniu ustalić wspólną wersję ustawy, ale Bush zapowiedział już, że ją zawetuje. Demokraci nie mają wystarczającej większości, żeby weto uchylić.
Bush z umiarkowanym optymizmem ocenił sytuację w Iraku. "Nastąpił pewien postęp, notujemy spadek sekciarskiej przemocy" - powiedział. Ocena ta zasadniczo odbiega od tego, co podają z Iraku media.
Generał Petraeus spotyka się tego samego dnia z członkami Kongresu, aby im zrelacjonować - jak powiedział prezydent - "co idzie dobrze, a co niedobrze" w Iraku.
Tymczasem przywódca demokratycznej większości w Senacie Harry Reid ponownie zaatakował w poniedziałek politykę zwiększania liczby wojsk w Iraku. Zdaniem senatora, Bush "zaprzecza oczywistości" w sprawie wojny.
W zeszłym tygodniu Reid powiedział, że wojna w Iraku już "jest przegrana". Spotkało się to z ostrymi ripostami administracji i Republikanów.
Tomasz Zalewski (PAP)
tzal/ mc/