Gen. Ricardo Sanchez, były dowódca sił koalicyjnych w Iraku, powiedział, że samo wojsko nie zdoła odnieść zwycięstwa w konflikcie irackim.
Sanchez opuścił służbę czynną 1 listopada i tego samego dnia wieczorem oświadczył reporterom: "Mówimy od 2003 roku, że jeśli będziemy stosować tam [w Iraku] tylko jeden rodzaj siły [tzn. siłę oręża], możemy tam walczyć całymi latami".
"Możemy zabijać tam ludzi przez 10 lat, a mimo to konflikt się nie zakończy, jeśli nie uda się rozwiązać problemów politycznych i gospodarczych tego kraju" - dodał generał.
Wojna w Iraku stała się głównym tematem kampanii przed wyborami do Kongresu USA, które odbędą się w najbliższy wtorek. Demokraci mają nadzieję, że wyborcy, rozczarowani sytuacją w Iraku, pozbawią Republikanów prezydenta George'a W. Busha większości w obu izbach Kongresu.
"Naszej operacji wojennej zaszkodziła stronnicza polityka. Ameryka nie powinna się z tym godzić - powiedział Sanchez. - Chodzi o bezpieczeństwo Ameryki".
Sanchez dowodził wojskami amerykańskimi i koalicyjnymi w Iraku od czerwca 2003 roku do lipca 2004. Wiosną 2004 r. ujawniono sprawę dręczenia irackich więźniów w więzieniu Abu Ghraib i Sanchez jako naczelny dowódca wziął na siebie odpowiedzialność za skandal. Jednak dochodzenie nie dopatrzyło się winy generała.
Krytykując w środę przywódców politycznych kraju, Sanchez nie wymienił po nazwisku ani prezydenta Busha, ani ministra obrony Donalda Rumsfelda.
"Jestem żołnierzem, a kontrolę nad wojskiem sprawują cywile" - powiedział.
Gdy reporterzy naciskali, by powiedział, kto ponosi odpowiedzialność za niepowodzenia w Iraku, Sanchez odparł: "A kto ustala politykę?".(PAP)
xp/ kan/
057