Wiceprezydent USA Dick Cheney zdecydowanie bronił w niedzielę polityki administracji Busha w Iraku i ogłoszonego niedawno planu wysłania tam ponad 21.000 dodatkowych wojsk, które mają poprawić warunki bezpieczeństwa w Bagdadzie i jego okolicach.
"Jeżeli Stany Zjednoczone nie będą dość twarde, aby dokończyć dzieła w Iraku, wystawiamy na ryzyko wszystko, czego dokonaliśmy we wszystkich innych miejscach" - powiedział Cheney w wywiadzie dla telewizji Fox News.
Podkreślił on, że stawką jest wiarygodność USA w oczach ich sojuszników na Bliskim Wschodzie, krajów takich jak Egipt, Jordania i Arabia Saudyjska. Nie można też pozwolić - argumentował - by wycofując wojska z Iraku potwierdzić tezę Osamy bin Ladena i innych islamistów, że Ameryka ugina się pod presją.
Zdaniem wiceprezydenta USA uczyniły "wielki postęp" w Iraku.
Wtórował mu w telewizji NBC News doradca prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego, Stephen Hadley, który przekonywał w programie "Meet The Press", że w Iraku wszystko szło dobrze do stycznia 2006 r., kiedy rozgorzały walki między sunnitami a szyitami.
Kilku senatorów, którzy także wystąpili w niedzielnych programach telewizyjnych, polemizowało z taką wizją sytuacji w Iraku i dalszej polityki USA.
Jak powiedział w telewizji NBC News republikański senator Chuck Hagel, nie ma najmniejszego sensu poświęcać więcej życia amerykańskich żołnierzy, "pchając ich w środek plemiennej, sekciarskiej wojny domowej".
W wywiadzie dla Fox News, Cheney bronił także ujawnionego przez niedzielny "New York Times" przeglądania przez wywiad wojskowy i CIA danych bankowych setek Amerykanów podejrzanych o terroryzm lub szpiegostwo.
Jak podał nowojorski dziennik, Pentagon i CIA czynią to bez nakazu sądowego. Powołując się na bezpieczeństwo państwa domagają się także od banków i firm wydających karty kredytowe ujawniania swoich danych finansowych.
Według Cheneya są to praktyki w pełni legalne i uzasadnione koniecznością wytropienia terrorystów w USA.
Tomasz Zalewski (PAP)
tzal/ ro/