Porażka USA i NATO w Afganistanie jest nieunikniona, jeżeli dowódcy amerykańscy nie dostaną więcej wojsk na prowadzenie tam dalszych operacji - uważa czołowy ekspert ds. polityki bezpieczeństwa Anthony Cordesman.
Cordesman, związany z waszyngtońskim Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS), pisze w poniedziałkowym "Washington Post" o Afganistanie w związku z raportem o sytuacji w tym kraju przedstawionym tego dnia prezydentowi Barackowi Obamie przez naczelnego dowódcę sił w Afganistanie, generała Stanleya McChrystala.
McChrystal powiedział, że w swoim raporcie ocenia, iż "sukces w Afganistanie jest osiągalny", ale wymaga "zrewidowanej strategii, oddania i zdecydowania".
Wypowiedzi generała komentuje się jako sugestię, że w niedalekiej przyszłości prawdopodobnie zwróci się on o przysłanie dodatkowych wojsk do Afganistanu.
Według Cordesmana, który był niedawno w Afganistanie, stacjonujący tam eksperci wojskowi mówią o "trzech do ośmiu dodatkowych brygad bojowych", z których każda liczyłaby od 2300 do 5000 żołnierzy.
Oznaczałoby to, że generałowie mogą zażądać aż do 40 tysięcy nowych wojsk.
Obama zwiększył już siły USA w Afganistanie o 17 000 żołnierzy i na podstawie jego decyzji do końca roku mają one wzrosnąć do 68 000.
Zdaniem Cordesmana, obecne trudności USA w Afganistanie wynikają przede wszystkim z niedostarczenia tam wystarczającej liczby wojsk i funduszy na pomoc cywilną miejscowemu rządowi przez poprzednią administrację prezydenta George'a Busha.
Według przecieków BBC z raportu McChrystala, porównał on wojska USA w Afganistanie do byka szarżującego na torreadora, czyli talibów. Amerykański byk atakuje talibów, ale ci zadają mu ciosy szpadą, które go stopniowo osłabiają.
Generał uważa, że głównym celem operacji NATO powinno być przekazanie z czasem obrony kraju w ręce armii afgańskiej, ale nie będzie ona - jego zdaniem - gotowa do tego zadania wcześniej niż za trzy lata.
Tomasz Zalewski (PAP)
tzal/ mc/
