12.3.Dubaj (PAP/AP) - W razie wybuchu wojny domowej w Iraku siły amerykańskie odegrałyby drugoplanową rolę - główna rola w powstrzymaniu przemocy przypadłaby siłom irackim - powiedział w niedzielę odpowiedzialny za strategię USA w centralnym dowództwie amerykańskiej armii generał Douglas Raaberg.
Amerykanie - dodał - wsparliby siły irackie wprowadzeniem ścisłej godziny policyjnej i ograniczeń w poruszaniu się osób. "Bez względu na to, kiedy do tego dojdzie, będzie to problem samych Irakijczyków i oni sami będą musieli się nim zająć" - oświadczył Raaberg.
Generał powiedział, że wstępne działania, mające nie dopuścić do niepokojów szyicko-sunnickich, oznaczałyby przede wszystkim ograniczenia w poruszaniu się osób, ściśle przestrzegane restrykcje godziny policyjnej, zakaz jazdy samochodów oraz zamknięcie granic. Amerykańscy żołnierze i wywiad zamierzają też obserwować uważnie obchody zbliżającego się święta szyickiego Arbain (Arbain Husajni, obchodzone w końcu marca, w 40 dni po święcie Aszury), by nie dopuścić do nowych ataków na miejsca kultu szyitów, co zdaniem generała mogłoby spowodować "totalny chaos".
Raaberg ostrzegł też przed zbyt pośpieszną redukcją sił USA w Iraku zanim iracka armia dowiedzie, że jest w stanie dać sobie radę z rebeliantami. "Stworzenie próżni może okazać się szczególnie niebezpieczne. Próżnię tę powinni wypełnić sami Irakijczycy. Oni sami winni odpowiadać za sytuację na placu boju, a przede wszystkim - odpowiadać przed własnym rządem" - oświadczył amerykański generał.
Podobną strategię sił USA w Iraku przedstawił w ubiegłym tygodniu w amerykańskim Kongresie minister obrony Donald Rumsfeld, zaznaczając, że w razie wybuchu pełnej wojny domowej w Iraku planuje się tłumienie przemocy przez irackie rządowe siły bezpieczeństwa, a nie wojska amerykańskie. (PAP)
hb/ mc/
3446
