W ostatnim dniu kampanii przed wyborami do Kongresu prezydent USA George W. Bush jedzie w poniedziałek do trzech południowych stanów - na Florydę, do Arkansas i Teksasu - aby pomóc tam republikańskim kandydatom.
Na Florydzie prezydent wystąpi na wiecach ze swoim bratem Jebem, gubernatorem tego stanu, oraz republikańską kandydatką do Senatu Katherine Harris.
Ta ostatnia w 2000 roku, jako sekretarz stanu Florydy, zatwierdziła, mimo protestów, dyskusyjne wyniki wyborów w tym stanie dające minimalne zwycięstwo Bushowi, który dzięki temu został prezydentem pokonując Ala Gore'a; od rezultatu na Florydzie zależał ostateczny rozkład głosów w kolegium elektorskim.
W niedzielę Bush prowadził kampanię w dwóch konserwatywnych stanach zachodnich: Nebrasce i Kansas. W ostatnich dniach prezydent odwiedził w sumie 10 stanów, wybierając regiony, gdzie jest jeszcze popularny i jego poparcie może pomóc kandydatom. Według sondaży, tylko około 36-39 procent Amerykanów aprobuje obecnie jego politykę.
Na wiecach Bush ostrzega, że zdobycie większości w Kongresie przez Demokratów - na co wskazują sondaże - oznacza, że wzrosną podatki i że wojska amerykańskie mogą zostać wycofane z Iraku "zanim wykonają zadanie". To zaś - przekonywał prezydent - grozi, że "zwyciężą terroryści".
Republikanie straszą zwłaszcza wyborców perspektywą objęcia stanowiska przewodniczącej Izby Reprezentantów przez ultraliberalną Demokratkę Nancy Pelosi. Reprezentująca okręg w znanym ze swobody obyczajowej San Francisco, Pelosi popiera uznanie małżeństw homoseksualnych, amnestię dla nielegalnych imigrantów oraz opowiada się za szybkim wycofaniem wojsk z Iraku.
W swych wystąpieniach Bush nie tyle stara się przekonać do głosowania na Republikanów wyborców niezależnych, co głównie zmobilizować do udziału w wyborach trzon republikańskiego elektoratu - konserwatystów.
Są oni zniechęceni do Partii Republikańskiej po porażkach w Iraku i skandalach seksualnych i korupcyjnych, których negatywnymi bohaterami byli republikańscy kongresmani.
"Idźcie głosować! Namawiajcie do głosowania swoich znajomych i sąsiadów!" - nawoływał Bush.
W ostatnich dniach przed wyborami republikańscy działacze w cały kraju wydzwaniali do wyborców, agitując do głosowania na swoich kandydatów.
Tomasz Zalewski (PAP)
tzal/ ap/