Jeden z czołowych kandydatów republikańskich do nominacji prezydenckiej, senator John McCain zapowiedział, że jeżeli wygra wybory w 2008 roku, będzie usiłował usunąć Rosję z ekskluzywnego klubu G-8, zrzeszającego największe gospodarcze i polityczne mocarstwa świata.
Amerykański senator napisał to w artykule w najnowszym, listopadowym numerze prestiżowego periodyku "Foreign Affairs", w którym przedstawił swój program w zakresie polityki zagranicznej.
Zdaniem McCaina, G-8 powinien znowu stać się zrzeszeniem państw demokratycznych, zgodnie z jego pierwotną koncepcją. Rosja tymczasem - podkreślił senator - jest krajem, w którym "swobody polityczne są ograniczane, a kierownictwo zdominowane przez klikę byłych funkcjonariuszy wywiadu".
McCain zwrócił uwagę, że Moskwa "stara się tyranizować swoich demokratycznych sąsiadów, jak Gruzja, i wykorzystywać zależność Europy od rosyjskiej ropy naftowej i gazu ziemnego".
"Potrzebujemy nowego podejścia Zachodu do rewanżystowskiej Rosji" - napisał senator, wzywając do dalszego rozszerzania NATO o "kraje demokratyczne, oddane obronie wolności". Jednym z takich krajów, aspirujących do sojuszu, jest Gruzja.
Rosję przyjęto do klubu mocarstw w 1997 roku, chociaż nie spełniała ani ekonomicznych, ani politycznych kryteriów członkostwa. Ówczesna administracja prezydenta Billa Clintona uważała, że skłoni to Kreml do większej współpracy z Zachodem.
Zdaniem McCaina, na zaproszenie do G-8 bardziej zasługują takie kraje jak Indie i Brazylia, demokratyczne i wolnorynkowe.
71-letni senator - jak wskazują sondaże - ma obecnie dużo mniejsze szanse na zostanie republikańskim kandydatem do Białego Domu niż faworyt w tym wyścigu, były burmistrz Nowego Jorku, Rudy Giuliani.
McCain cieszy się jednak wielką popularnością jako bohater wojny wietnamskiej - spędził pięć lat w niewoli Vietcongu, gdzie był torturowany - a w Kongresie uważany jest za autorytet w dziedzinie polityki obronnej i międzynarodowej.
W artykule w "Foreign Affairs" McCain potwierdził także swoją wiarę w zwycięstwo w Iraku, gdzie - jak przekonywał - nowa strategia oparta na zwiększeniu liczby wojsk zdaje egzamin.
Tomasz Zalewski (PAP)
tzal/ ap/