Były szef sztabu generalnego wojsk brytyjskich generał Mike Jackson uważa, że politycy USA, a szczególnie były szef Pentagonu Donald Rumsfeld, nie byli przygotowani do sytuacji zaistniałej w Iraku po obaleniu Saddama Husajna.
W wywiadzie dla sobotniego wydania dziennika "Daily Telegraph" Jackson uznał, że "intelektualnie zbankrutowało" podejście Rumsfelda, który skierował zbyt mało sił do zapewnienia bezpieczeństwa w kraju tuż po obaleniu Saddama.
Generał Jackson, który objął najwyższe stanowisko w brytyjskiej armii w lutym 2003 roku, a więc na miesiąc przed atakiem na Irak, udzielił wywiadu "Daily Telegraph" w związku z publikowaniem przez tę gazetę jego autobiografii zatytułowanej "The Soldier" ("Żołnierz").
Zdaniem Jacksona, po rozbiciu wojsk Saddama Pentagon powinien był rozmieścić w Iraku co najmniej 400 tys. żołnierzy w celu utrzymania porządku i bezpieczeństwa, a także przyjąć plany Departamentu Stanu USA dotyczące odbudowy irackiej administracji.
Kierując się - jak twierdzi Jackson - "krótkowzroczną kalkulacją", Rumsfeld rozwiązał iracką armią i siły bezpieczeństwa zamiast zachować i podporządkować dowództwu koalicji. W rezultacie iraccy weterani zasilili zbrojne podziemie.
Jackson uważa, że prezydent USA George W. Bush popełnił błąd powierzając administrowanie pokonanym militarnie Irakiem Ministerstwu Obrony, a nie Departamentowi Stanu, który zajmował się planowaniem odbudowy kraju po wojnie.
Jackson przyznaje też, że on i inni wysocy rangą dowódcy wojskowi mieli wątpliwości, co do dossier brytyjskiego rządu z końca 2002 roku zawierającego twierdzenia o domniemanej irackiej broni masowego rażenia. Z niedowierzaniem przyjęli zwłaszcza informacje, iż Irak zdolny jest zagrozić W. Brytanii w 45 minut od wydania rozkazu do ataku, ponieważ sądzili, że Irak dysponuje tylko przestarzałymi pociskami rakietowymi krótkiego zasięgu typu Scud. (PAP)
asw/ ap/