Rodzina, przyjaciele i koledzy z Biura Ochrony Rządu pożegnali w środę na cmentarzu parafialnym w podwarszawskim Komorowie podporucznika Artura Francuza, który 10 kwietnia zginął w katastrofie samolotu prezydenckiego w Smoleńsku.
Artur Francuz to jeden z dziewięciu funkcjonariuszy BOR, którzy zginęli w katastrofie. Od wielu lat ochraniał ostatniego prezydenta na uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego, był też jego adiutantem i kierowcą.
Pogrzeb poprzedziła msza św. w Katedrze Polowej Wojska Polskiego w Warszawie. Podczas uroczystości odegrano hymn narodowy, przy trumnie, nakrytej biało-czerwoną flagą, wartę honorową pełnili żołnierze.
W krótkim wspomnieniu wygłoszonym podczas uroczystości minister spraw wewnętrznych i administracji Jerzy Miller podkreślał, że ppor. Francuz "połowę swego krótkiego życia powierzył ojczyźnie". "Powierzono ci opiekę nad wspaniałym człowiekiem, za twoją służbę ojczyźnie dziękujemy" - podkreślił.
Podczas uroczystości odczytano także list b. prezydenta Lecha Wałęsy, w którym przekazał wyrazy współczucia rodzinie tragicznie zmarłego funkcjonariusza. "To osobisty dramat rodziny i tragedia narodu polskiego" - napisał Wałęsa.
W uroczystości uczestniczył także szef BOR gen. bryg. Marian Janicki.
Francuz został pośmiertnie odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski oraz Odznaką Honorową BOR.
Urodził się 10 listopada 1971 r. w Warszawie. W BOR służył od 18 lat. Osierocił dwójkę dzieci: córkę i syna. (PAP)
gdy/ akw/ bno/ gma/